Mateusz Jakubiak. Trzeba wziąć się za siebie

28.07.17Utworzono
/uploads/assets/366/jakubiakszeferpogon04.jpg
Ponad trzy lata temu postawił na futsal. Od tego czasu regularnie trafia do siatki rywali szczecińskiej Pogoni’ 04. Na swoim koncie ma tytuł wicemistrza kraju, wybrano go również Odkryciem Roku. W minionym sezonie zdobył siedemnaście goli, był drugim strzelcem swojej drużyny – po Arturze Jurczaku. Co słychać u portowców – opowiada Mateusz Jakubiak.

- Piąte miejsce na zakończenie poprzednich rozgrywek było na miarę waszych możliwości i trudnej sytuacji finansowej w klubie, czy jednak można było osiągnąć więcej?

- Oczywiście, że były problemy, ale myślę, że z tym składem, który mieliśmy, mogliśmy zająć wyższą pozycję. Uważam, że stać było nas na więcej. Tyle że mnóstwo innych czynników zadziałało na nas podświadomie. Naprawdę niewiele zabrakło, by mieć medal. Szkoda.

- Rozumiem, że staraliście się nie myśleć za dużo o tym, co się dzieje, lecz nie zawsze było to możliwe…

- Właśnie tak. To było takie podświadome, pojawiało się z tyłu głowy, że są kłopoty finansowe, organizacyjne… I na pewno miało wpływ na naszą dyspozycję. Choć przecież tego nie chcieliśmy. Takie jest moje zdanie. Nie ma się już nad tym, co było rozwodzić. Trzeba wziąć się za siebie, porządnie trenować i wygrywać.

- Z czego wynikało to, że potrafiliście wysoko, pewnie wygrać z Gattą, lecz i zaliczać wpadki, jak chociażby u siebie z Rekordem? To kwestia dnia, predyspozycji?

- Jest wiele aspektów. Dzień, poziom motywacji, a przede wszystkim podejście wszystkich zawodników. Jeżeli czujemy, że wszystko idzie w dobrym kierunku, tworzymy pewną całość to zagramy niezły mecz. Zawsze wychodzi się na boisko z pewnymi założeniami, każdy chce wypaść jak najlepiej, każdy chce wygrać, ale nie zawsze się to udaje…

- Wróćmy jeszcze na moment do statystyk. Siedemnaście bramek zadowala czy tak jak w przypadku lokaty Pogoni’04, nie do końca?

- Stawiam sobie wysoko poprzeczkę. Wiem, że nie wykorzystałem wszystkich sytuacji, które miałem, gdyby tak się stało, goli byłoby dużo więcej. Patrząc na przebieg sezonu, jestem zadowolony z liczby trafień, z każdym kolejnym rokiem mam ich na koncie coraz więcej i liczę na to, że będę podtrzymywał tę passę. Nigdy nie zakładam sobie, ile dokładnie strzelę, natomiast dążę do tego, by z następnym sezonem było ich więcej. Jak na razie się udaje.

- W przerwie z „zero-czwórki” odszedł trener, odeszło również wielu graczy. Czy w przypadku zawodnika, który zostaje, takie wydarzenia oznaczają naturalną kolej rzeczy czy - tak po ludzku - bolą?

- Bardzo bolą, bardzo… Mieliśmy naprawdę fajną drużynę, mogliśmy wiele osiągnąć. Futsal, jak dotąd wciąż jest sportem niszowym, mam nadzieję, że to się jednak zmieni, że będzie jeszcze więcej ludzi na trybunach, dyscyplina pójdzie do przodu i takie sytuacje nie będę miały miejsca. Niestety, stało się jak się stało. Ja nad tym bardzo ubolewam. Wielu z nas było przyjaciółmi nie tylko na boisku, lecz i poza nim. Wiadomo, że nie wszyscy zawsze za sobą przepadają, ale podczas spotkań byliśmy zawsze jedną drużyną i pokazywaliśmy to, udowadnialiśmy wielokrotnie.

- Pojawiła się u pana chęć opuszczenia Szczecina czy w związku z pracą zawodową, życiem rodzinnym jest to mało prawdopodobne?

- Propozycje padały, nie były one konkretne. Dlatego też nie miałem nad czym za długo rozmyślać. Nie zastanawiałem się nad tym, aby wyjeżdżać, przy czym każdą konkretną ofertę na pewno bym przeanalizował. Żadnych drzwi za sobą nie zamykam.

- Podczas wakacji myśli wędrowały w stronę Pogoni’04 i tego jak odmienne niż dotąd cele mogą wam przyświecać?

- Tak naprawdę nie wiemy na co będzie nas stać. Jesteśmy mocno okrojeni personalnie. Jestem optymistą i mimo wszystko wierzę, że poradzimy sobie w lidze, nieważne w jakim składzie. Chcemy wychodzić na każdy pojedynek z zamiarem zwycięstwa. Planowo treningi rozpoczynamy 1 sierpnia.

- Są jeszcze marzenia o tym, by wrócić do kadry? Kadry wciąż będącej w stawce o udział w mistrzostwach Europy.

- Tak! Nie jest powiedziane, że reprezentacja jest zamknięta, zwłaszcza dla tych, którzy już pojawili się w kręgu zainteresowania selekcjonera. Chciałbym wrócić, by tak się stało muszę to poprzeć doskonałą grą. Węgry są przeciwnikiem do pokonania. Graliśmy już z nimi, notowaliśmy dobre wyniki. Oczywiście mecze barażowe będą rządziły się swoimi prawami, lecz Węgrzy są jak najbardziej w zasięgu Polaków.

- Dziękuję za rozmowę.

Tekst: Ewelina KOLANOWSKA

Fot.: Artur SZEFER/Pogoń’04 Szczecin