Rekord znowu skuteczny

24.04.24Utworzono
/uploads/assets/5816/385729530_694166062745737_3610461139696379735_n.jpg
Rekord Bielsko-Biała wygrał na wyjeździe z Legią Warszawa 6:2 w pierwszym meczu ćwierćfinałowym fazy play-off. Bielszczanie już w piątym spotkaniu z rzędu przeciwko Legii skutecznie odrobili straty.

Podobno w życiu pewne są tylko dwie rzeczy: śmierć i podatki. Patrząc jednak na historię rywalizacji Legii Warszawa z Rekordem Bielsko-Biała, można do tego dodać jeszcze prowadzenie Stołecznych i skutecznie odrabianie strat przez Rekordzistów. Cztery ostatnie spotkania obu ekip to właśnie prowadzenie do przerwy Legii i końcowy tryumf bielszczan, bez względu na to czy to rozgrywki ligowe, czy Pucharu Polski.

W fazie play-off obie drużyny miały się jednak spotkać po raz pierwszy, co nie jest niczym dziwnym, bo też dla samej Legii było to pierwsze spotkanie na tym etapie rozgrywek i trzeba przyznać, że rozpoczęła je bardzo dobrze. Odważnie prowadziła grę, co już w trzeciej minucie przyniosło jej prowadzenie. Do protokołu co prawda wpisał się Sergio Monteiro, ale można powiedzieć, że Portugalczyk nieco okradł swojego rodaka Rui Pinto z gola, bo ten uderzył celnie do bramki, ale Monteiro w ostatniej chwili dotknął jeszcze futsalówki.

Z czasem przewagę zaczęli jednak wypracowywać sobie Rekordziści. Pierwsze ostrzeżenia posłali Michał Kubik ze Stefanem Rakiciem, którzy obili słupek bramki Tomasza Warszawskiego. Na tym się jednak nie skończyło, a celowniki zostały w końcu wymierzane w światło bramki. Do remisu doprowadził Michal Seidler, kończąc trójkową akcję z Mikołajem Zastawnikiem i Tarasem Korolyshynem.

Zaraz potem sam Zastawnik mógł wpisać się na listę strzelców, ale i on obił obramowanie bramki. Podobnie zrobił Artur Popławski, ale w jego przypadku piłka odbiła się wprost pod nogi Gustavo Henrique, który bez większych problemów trafił na 1:2.

Wynik do przerwy na 1:3 ustalił Kubik. Reprezentant Polski skutecznie wykończył wstrzelenie piłki w pole karne przez Korolyshyna i w Rekordzie mogli w końcu odetchnąć z ulgą – klątwa prowadzenia Legii do przerwy została zdjęta.

A skoro bielszczanom szło już tak dobrze, to nie było zaskoczenia, gdy po przerwie dołożyli kolejne bramki. W 23. minucie po kontrataku i asyście Tomasza Luteckiego swojego gola zanotował Matheus Ferreira, zaś dwie minuty później to już Brazylijczyk dopisał do swojego konta asytsę z rzutu rożnego, a drugiego gola reprezentant Czech, Seidler.

Legia chcąc nieco zastopować Rekord już w 27. minucie podjęła się gry w przewadze, a swoich okazji po strzałach z dystansu szukał Mariusz Milewski, dla którego był to mecz pożegnalny w barwach Legii przed własną publicznością.

Do bramki udało się jednak trafić innemu zawodnikowi, który też tego dnia żegnał się z trybunami przy Gładkiej 18, a więc Adamowi Grzybowi. Do końca spotkania pozostawało jednak tylko pięć minut i przy szczelnej obronie Rekordu, nie zanosiło się na cudowne doprowadzenie do chociażby remisu.

I tak też się stało. Wynik ustalił jeszcze Artur Popławski, trafiając do pustej bramki i Rekord wygrał zasłużenie 6:2, robiąc tym samym pierwszy krok w kierunku półfinału.


LEGIA WARSZAWA – REKORD BIELSKO-BIAŁA 2:6 (1:3)

Bramki: Sergio Monteiro 3, Adam Grzyb 35 – Michal Seidler 9, 25, Gustavo Henrique 14, Michał Kubik 16, Matheus Ferreira 23, Artur Popławski 40.