Wypuszczona szansa Jagiellonii, waleczni Akademicy

17.02.24Utworzono
/uploads/assets/5639/421831339_122113649684176852_3235435361800604551_n.jpg
W pierwszym meczu Jagielloni Białystok z AZS UW DARKOMP Wilanów padł remis 2:2. Goście ze stolicy na rewanż jechali z jednym celem „powrót do domu z trzema punktami na koncie”. Tymczasem walcząca o futsalowe życie Jaga długo uprzykrzała im grę i niweczyła ich plany.

W Białymstoku mecz rozpoczął się od niespodzianki. Miejscowi gracze za sprawą dziesiątej bramki w sezonie Mateusza Łabieńca wyszli na prowadzenie. Akcję z prawej strony rozpoczął i wykreował Piotr Skiepko, a wspomniany Łabieniec dostawił przysłowiową nogę.

 

Pomimo jednobramkowej straty Akademicy spokojnie rozgrywali piłkę. Bliźniaczą sytuację bramkową mieli goście po drugiej stronie parkietu. Wślizgiem mógł akcję mógł wykończyć Moustapha Diakite, ale minimalnie minął się z piłką. Gościom nie sprzyjał wynik, a co gorsza groźnie wyglądającego urazu nabawił się Leonardo Mascarenhas. Zawodnik z wyjściowego składu, ważne ogniwo w składzie trenera Karczyńskiego, musiał z pomocą innych opuścić parkiet.

 

Jagiellonia mogła się dzisiaj podobać, jeżeli chodzi o ustawienie w defensywie. Rywale z trudnością przedostawali się na ich połowę, ale gdy już to robili to stwarzali realne zagrożenie. Kamil Ulman cały czas musiał pozostawać bardzo czujny pomiędzy własnymi słupkami. Ręce same składały się do oklasków po świetnym wykończeniu Piotra Skiepki. Reprezentant Polski dostał idealnie dograną piłkę z rzutu rożnego od Mateusza Łabieńca i strzałem z voleja pokonał Mianowicza. Bramkarz przeciwników był bez szans.

 

Pierwsza trwała dłużej niż zazwyczaj, a to z powodu kolejnej stykowej sytuacji pomiędzy zawodnikami. Tym razem to Diakite sfaulował Ulmana. Goalkeeper potrzebował pomocy medycznej. Na szczęście dla gospodarzy zawodnik bronił również w drugiej części spotkania. Zmiana nastąpiła za to w szeregach przyjezdnych. Marcina Mianowicza zastąpił Dawid Wasążnik.

 

Powiedzieć, że Akademicy ekspresowo rozpoczęli kolejne dwadzieścia minut to nic nie powiedzieć. Około sześć sekund od sędziowskiego gwizdka Jean Carlos zerwał pajęczynę z bramki. Trzeba przyznać, że w tym meczu futsaliści uraczyli kibiców, zarówno tych zgromadzonych w hali, jak i przed telewizorami, pięknymi bramkami.

 

Ta połowa toczyła się w dużo szybszym tempie. Zawodnicy trenera Karczyńskiego bardzo chcieli pójść za ciosem i naturalnie kreowali więcej sytuacji. Najpierw trafili w słupek, a następnie dobijał Franklin Neto, ale górą był bramkarz gospodarzy. Zdecydowanie lepsi byli warszawiacy, ale wciąż brakowało bramki wyrównującej. Szanse zaczęły wzrastać w obliczu pięciu fauli białostoczan.

 

Gonili wynik, gonili i w końcu w trzydziestej czwartej minucie dogonili. Strzelcem gola na wagę remisu oraz jednego punktu w ligowej tabeli – Radosław Marcinkowski. Sytuacja stała się nieaktualna trzy minuty później kiedy rezultat meczu zmienił Maksym Panasenko. Pierwsze prowadzenie jego zespołu w tym meczu, ale przede wszystkim komplet trzech punktów jedzie do Warszawy. To nie był koniec. Spotkanie zakończyło się po pierwsze zamieszaniem pomiędzy drużynami, za co sędziowie ukarali jednych i drugich zawodników, łącznie aż siedmioma żółtymi kartkami. Po drugie do pustej bramki trafił Maksym Panasenko.


JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – AZS UW DARKOMP WILANÓW 2:4 (2:0)

Bramki: Mateusz Łabieniec 4, Piotr Skiepko 19 - Jean Carlos 21, Radosław Marcinkowski 34, Maksym Panasenko 37, 40


Fot. Jaga Futsal