Głosem spikera #5 – Jedyni tacy na świecie

14.07.20Utworzono
/uploads/assets/2442/spiker8.jpg
​​​​​​​Spikerem został, gdy części naszych klubów nie było jeszcze na futsalowej mapie Polski. Z piłkarskim Piastem Gliwice przeżył już niemalże wszystko. Do mikrofonu mówił zarówno na meczach GAF Omega Gliwice, jak i Nbit Gliwice. O tym jakie m.in. wpadki ma na swoim koncie oraz czego brakuje mu do pełni zawodowego szczęścia opowiedział nam Andrzej Sługocki, spiker Piasta.

Spikerem jestem od: sezonu 1997/98, kiedy to reaktywowano piłkarskiego Piasta Gliwice. Zaczynaliśmy wtedy od B klasy i razem z moim partnerem z pracy – Piotrem Nagelem, jesteśmy jedynymi spikerami w Polsce, jeśli nie w Europie i na świecie, którzy razem z tym samym zespołem, bez żadnej przerwy, przeszli przez wszystkie poziomy rozgrywkowe, aby na koniec sięgnąć po krajowe mistrzostwo. 

 

Przy meczach futsalowego Piasta Gliwice pracuję: od momentu jego powstania. Wcześniej spikerowałem zarówno GAF Omedze, jak i Nbitowi Gliwice. Kiedy zaś oba zespoły się połączyły, to naturalnym było, że zacząłem spikerować Piastowi.

 

Mój pierwszy mecz futsalu w roli spikera: Szczerze mówiąc nie pamiętam, ale nie była to jakaś trudność. Już wcześniej spikerowałem mecze siatkówki, piłki nożnej, więc tak naprawdę wystarczyło zapoznać się z nowymi przepisami.

 

Najbardziej pamiętny mecz Piasta to: Zawsze są to spotkania derbowe. Są to mecze twarde, gdzie każdy chce udowodnić swoją wyższość.

 

Najlepsza atmosfera jest na meczach: Zdecydowanie z GSF-em i to nie podlega żadnej dyskusji. Poza tym można tu jeszcze wyróżnić starcia z Rekordem Bielsko-Biała, ponieważ wówczas nie tylko zawodnicy czekają na takie spotkanie, ale i kibice, którzy chcą zobaczyć, jak ich drużyna wygrywa z mistrzem Polski.

 

Dzień meczowy w roli spikera to: Na meczu pojawiam się niecałą godzinę przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Dzień wcześniej zawsze przygotowuję sobie też informację o rywalu, historię spotkań obu drużyn i inne standardowe statystyki.

 

Przed meczem zawsze puszczam: Teraz już się tym nie zajmuje, ale kiedyś zawsze puszczałem „Ready to War” 50 Cent, które obecnie stało się takim znakiem rozpoznawczym naszych meczów.

 

Muzyka, która powinna być zakazana na rozgrzewce to: W swoim życiu spikerskim miałem już takie doświadczenia muzyczne, że nic mnie nie zaskoczy. Piłkarzom na dużym boisku puszczamy czasem jazz, ale miałem też taki przypadek, kiedy przed meczem piłkarskiego Piasta, sędzia główny poprosił nas, abyśmy na rozgrzewce puścili mu… „Jaskółkę” Stana Borysa.


Najtrudniejsza rzecz jaką miałem/jaką mógłbym mieć do powiedzenia przez mikrofon: Trudne rzeczy zawsze się zdarzają, np. wtedy kiedy mówi się o przyjacielu, który odszedł zbyt wcześnie. Taka historia mnie dotknęła, kiedy musiałem pożegnać Jurka Wojewódzkiego, prawdziwą legendę gliwickiego futsalu. Było to wtedy dla mnie bardzo trudne przeżycie.

 

Koszmar spikera to: W futsalu jeszcze nie miałem takich przypadków, ale kiedy mówię o jakichś pomyłkach i wpadkach, to zawsze opowiadam dwie anegdoty. W Piaście Gliwice przez długie lata prezesem, dyrektorem, trenerem, człowiekiem orkiestrą był śp. Franciszek Skiba. Kiedy graliśmy swój mecz, już po reaktywacji, na trybunach pojawił się Franciszek Smuda. Ja chcąc go przywitać, powiedziałem życzliwie do mikrofonu: Witamy na stadionie, bardzo serdecznie Franciszka Skibę! Na stadionie zapadła lekka konsternacja, ponieważ pana Skiby nie było już z nami od kilku lat... Drugi raz z kolei, zawsze pamiętam, że poza trenerami i kierownikami zespołów, czytało się także klubowych lekarzy i masażystów. Mnie udało się ich połączyć, ponieważ zamiast przedstawić lekarzy oraz masażystów, przedstawiłem „lekarzystów”.

 

Były jednak też bardziej przykre historie, które mam nadzieję nigdy się nie powtórzą. W 2004 roku na meczu Piasta Gliwice z Ruchem Chorzów doszło do potwornej awantury między kibicami obu drużyn. W powietrzu latały kamienie, race, a na boisku pojawiły się armatki wodne. Niepokoje udało się ugasić do 2018 roku, kiedy to już na nowym stadionie Piasta doszło do przerwanego spotkania z Górnikiem Zabrze. Sytuację udało się opanować i choć meczu nie udało się dokończyć, to mogłem czuć pewnego rodzaju satysfakcję. Na trybunach zawsze znajduje się bowiem delegat, który ocenia moją pracę, a za tamten mecz dostałem ocenę wzorową.

 

Sposób w jaki spiker może wpłynąć na widowisko: Oczywiście można to robić, ale tylko wtedy, kiedy piłka nie jest w grze. Spikerowi nie wolno reagować i przekazywać jakichkolwiek emocji w trakcie spotkania. Trzeba pamiętać, że my spikerzy mamy potężny oręż w ręku. Bo tak jak dziennikarz może komuś zrobić krzywdę piórem, tak i my możemy kogoś skrzywdzić słowem. Trzeba mieć zawsze chłodną głowę i to niezależnie, czy spikeruje się mecze futsalu, B klasy, czy piłkarskiej ekstraklasy.

 

Przez mikrofon chciałbym powiedzieć kiedyś, że: W swoim spikerskim życiu osiągnąłem już prawie wszystko. Byłem spikerem mistrza Polski, meczów reprezentacji Polski, spotkań w eliminacjach do Ligi Europy. Może kiedyś chciałbym zakrzyknąć „A przed nami finał Ligi Mistrzów”, ale to już zależy od wyników mojego Piasta.

 

Tekst: Łukasz Leski

Zdj. Archiwum prywatne