Co słychać u Krzysztofa Kuchciaka? Mógłby pomóc przy reprezentacji

28.03.18Utworzono
/uploads/assets/923/Kuchciak Krzysztof.jpg
Rozmowa z Krzysztofem Kuchciakiem, byłym reprezentantem Polski w futsalu.

- Co słychać?

- A co może być. Żyje się. Pracuje...

 

- Krzysztofa Kuchciaka zawsze ciągnęło do sportu. Czy wciąż jest Pan aktywnym człowiekiem?

- Coś tam sobie pogrywam. Hala, liga oldbojów na dużym boisku, zabawa na piasku. Jestem w kontakcie z chłopami z Łodzi, więc coś jeszcze potrenuje i pogram.

 

- Na dniach Polska zagra towarzyskie mecze z Brazylią, na zaproszenie najlepszego zespołu świata. Dzieje się w polskim futsalu?

- No czytałem. Dobrze, że nasza reprezentacja została zauważona. Występ w ostatnich mistrzostwach Europy odbił się echem. Zaproszenie do Brazylii to spory zaszczyt, jest to też dobry prognostyk na przyszłość.

 

- Wiele lat temu, Brazylia była rywalem, którego mogliśmy oglądać tylko w telewizorze.

- Ha! A ja miałem okazję raz z nimi zagrać. Przed mistrzostwami Europy w 2001 roku polecieliśmy do Sao Paulo na jeden mecz. Nic się nie zmieniło, Brazylia wtedy także była najlepszym zespołem na świecie. Mecz oglądało 8 tysięcy widzów. Dla mnie dziwna była pora spotkania, bo graliśmy o 9.30 rano. Wspomnienia pozostały u mnie do dziś. Nie pamiętam tylko wyniku. 11:5... albo 9:6... Na pewno jeden z tych dwóch. Mimo przegranej, to jednak nastrzelaliśmy im sporo tych bramek.

 

- Jak wyglądała tamta kadra? Z jakimi warunkami mieliście do czynienia?

- To jest porównanie dnia do nocy. Teraz reprezentacja ma pełny sztab szkoleniowy. Wtedy nasza gra opierała się na czwórkach klubowych Clearexu i PA Nova. Trenowaliśmy tylko w klubach, a na zgrupowaniach spotykaliśmy się dzień wcześniej i graliśmy.

 

- Porównuje Pan dzień do nocy. Rozumiem, że jest uczucie zazdrości lub tęsknoty, za "dniem" który teraz towarzyszy obecnej kadrze?

- Na pewno. Człowiekowi te tematy nie są obce, cały czas interesuje się dyscypliną. To, że jednak nikt nie daje mi szansy zaistnieć to już nie mój problem, nie moja sprawa. Nikt mnie w strukturach nie widzi, a przecież mógłbym przy reprezentacji pomagać.

 

- A czy śledzi Pan rozgrywki Futsal Ekstraklasy?

- W miarę możliwości. Nie mam jednak okazji do komentowania, bo widocznie niektórym nie jest ze mną po drodze, ale to nie mój problem. Nauczyłem się żyć swoim życiem, bez znaczenia czy ktoś będzie mnie widział przy futsalu, czy też nie. Jestem to jestem, nie ma to nie ma. Żyję sobie swoim życiem. Zawsze jestem jednak do dyspozycji. Wyniki na bieżąco przeglądam, ale nie zagłębiam się zbytnio, bo mam inną pracę, rodzinę, swoje sprawy i obowiązki.

 

- Mile wspominam Pana postawę podczas jednego z turniejów, kiedy sypał Pan kawałami z taką skutecznością, jak bramkami podczas spotkań.

- Haha. To zostało mi do dzisiaj!

 

Rozmawiał Marcin Dworzyński

Fot. Youtube.com