Czerwone Smoki zjadły Akademików na deser

18.02.19Utworzono
/uploads/assets/1636/reddragonsi98.jpg
Długo, bo aż do połowy lutego, czekali na swoje pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie Futsal Ekstraklasy zawodnicy Red Dragons Pniewy. Pniewianie w meczu o przysłowiowe „sześć punktów” pokonali 4:2 AZS UŚ Katowice.

I to pomimo tego, że do 31. minuty przegrywali 0:2, na potęgę marnowali wyśmienite okazje, a doskonały zawody rozgrywał między słupkami bramkarz AZS, Kamil Lasik.

 

- Mieliśmy dobry plan na ten mecz i całkiem nieźle go realizowaliśmy, ale piłka nie chciał wpaść do siatki - powiedział Łukasz Frajtag, szkoleniowiec Czerwonych Smoków. - Nasza nieporadność to jedno, ale Kamil Lasik bronił fenomenalnie. W drugiej odsłonie byliśmy konsekwentni, nadal stwarzaliśmy okazje i czasem łapałem się za głowę, kiedy nie trafialiśmy. W końcu jednak zdobyliśmy gola, później dołożyliśmy trzy kolejne i dowieźliśmy wygraną do końcowej syreny. To dla nas bardzo ważne zwycięstwo, ponieważ pozwoli odbudować morale w zespole po serii porażek. Wygrywamy z bezpośrednim rywalem w walce o górną połówkę tabeli i walczymy dalej.

 

Akademicy z Katowic w ciągu 8 minut wypuścili wygraną z rąk i pozwolili rywalowi wrócić do gry. Po stracie pierwszego gola AZS zaczął grać nerwowo, popełniać więcej prostych błędów w defensywie oraz rzadziej, niż przeciwnik dochodził do sytuacji strzeleckich.

 

Załamany postawą swojego zespoły był po końcowym gwizdku trener Miłosz Kocot. - Po raz kolejny przegrywamy mecz, prowadząc 2:0. Nie wiem, z czego to wynika. Jesteśmy świetnie przygotowani pod względem fizycznym, widać gołym okiem pracę Kuby Podgórskiego. Jesteśmy szybcy, gramy agresywnie na dużej intensywności, dochodzimy do sytuacji strzeleckich, ale na koniec gubimy się w obronie. Nie zamykamy newralgicznych stref na własnej połowie i oddajemy przeciwnikowi w prezencie pełną pulę.

 

Tego, co wydarzyło się na parkiecie od 31. minuty nie potrafił również zrozumieć Jacek Hewlik z AZS. - Wynik był dla nas dobry. Mieliśmy się cofnąć, zagrać z kontry i postawić kropkę nad i. Niestety, podaliśmy rękę przeciwnikowi, jeszcze bardziej się cofnęliśmy i przegrywamy mecz na własne życzenie. A warto przypomnieć, że w pierwszych sekundach drugiej połowy mogliśmy to spotkanie zamknąć – oznajmił Hewlik.

 

To pierwszy komplet punktów zdobyty przez zespół z Wielkopolski od połowy listopada. Co więcej: Czerwone Smoki zdobyły na Górnym Śląsku więcej goli, niż w trzech ostatnich wyjazdowych spotkaniach z rzędu. W przerwie, kiedy na tablicy widniał jeszcze wynik 0:2, w szatni doszło do poważnej rozmowy.

 

- Kompletnie nam w obecnych rozgrywkach nie idzie na wyjazdach, więc na Górnym Śląsku chcieliśmy wygrać za wszelką cenę - rzekł Dominik Solecki, gracz Red Dragons. - W szatni powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów i to poskutkowało. Ważne było trafienie na 1:2 autorstwa Mateusza Kosteckiego. Ten gol dodał nam skrzydeł i wiary, że losy tej potyczki możemy jeszcze odwrócić. Przy wyniku 2:2 postawiliśmy wszystko na jedną kartę, bo wiedzieliśmy, że rywal jest już lekko podłamany.

 

Największą bolączką trenera Frajtaga jest od kilku tygodni obsada bramki. Nadal po kontuzji dochodzi do siebie Jakub Budych, natomiast Rafał Roj cały czas zbiera na ekstraklasowych parkietach cenne doświadczenie.

 

- Rafał ciężko pracuje na treningach, ale na dzień dzisiejszy pewnego pułapu nie jest w stanie przeskoczyć i też tego od niego nie wymagamy. Dzisiaj zagrał dobry mecz, przy bramkach nie zawinił, a w dodatku kilka razy uratował nam skórę. Bardzo się cieszymy, że Roj z marszu wskoczył między słupki i nam pomaga pod nieobecność Budycha, który jeszcze nie jest gotowy do gry w 100 procentach – zdradził opiekun pniewskiej drużyny.

 

Meczu w Katowicach nie będzie dobrze wspominał Oskar Stankowiak, który po faulu Slawomir Pękala na noszach opuścił parkiet i został odwieziony do szpitala. Pierwsze badania wykazały, że gracz Smoków zerwał najprawdopodobniej więzadło trójgraniaste w stawie skokowym. Jeżeli diagnoza się potwierdzi, to niestety w tym sezonie na boisku raczej już go nie zobaczymy.

 

Tekst: Rafał Szlaga
Zdj. Red Dragons Pniewy