Damian Grabowski: Jeżeli popełniamy błąd, to nie robimy tego celowo

11.05.20Utworzono
/uploads/assets/2345/96174608_244262720125326_3305097266938773504_n.jpg
W sezonie 2018-2019 został uznany przez zawodników, trenerów oraz prezesów za najlepszego arbitra Futsal Ekstraklasy. Nagrodę przyjął z ogromną pokorą i nawet dzisiaj twierdzi, że są w Polsce lepsi od niego i bardziej doświadczeni koledzy po fachu. Damian Grabowski cały czas się rozwija i zbiera cenne doświadczenie również na arenie międzynarodowej. Sędziowanie to dla niego przede wszystkim pasja. Błędy? Nie są mu obce, podobnie jak każdemu rozjemcy na świecie. Pokora i pracowitość – to dwie cechy, które mogą zaprowadzić go na sam szczyt.

- Pamiętasz swoje pierwsze mecze sędziowane na parkiecie? Pojawił się lekki stres? Zdarzyły się jakieś sytuacje, które dzisiaj wspominasz się z uśmiechem?

 

- Debiutowałem na pierwszoligowych parkietach. Pamiętam, że był to mecz w Rudzie Śląskiej, a Gwiazda podejmowała u siebie jednego z ligowych średniaków. Biegałem po linii, do końca nie wiedziałem co się dzieje i pokazywałem auty w lewo i prawo. Po meczu była konstruktywna krytyka, wskazówki, z których skorzystałem i w każdym kolejnym spotkaniu wyglądało to już lepiej. Jednak na mój debiut w Futsal Ekstraklasie też ciężko dzisiaj spojrzeć przez różowe okulary. Pamiętam, że szef sędziów, Przemysław Sarosiek powiedział, że byłem klasyczną „paprotką”. Wszystkie decyzje podejmował Grzegorz Hamowski, a ja na parkiecie dobrze wywiązywałem z roli statysty. Na całe szczęście obyło się bez rażących błędów. Przyrzekłem sobie po tej potyczce, że ostro zabieram się do pracy. Na początku chyba każdy ma jakiś problem z przesiadką z trawy na parkiet. Warto w porę to umiejętnie rozgraniczyć. Sama współpraca sędziów w czasie meczu w hali wygląda zupełnie inaczej niż na dużym boisku.

 

- W sezonie 2018/2019 Futsal Ekstraklasy zostałeś uznany głosami trenerów, zawodników oraz prezesów klubów Futsal Ekstraklasy najlepszym arbitrem. Spore wyróżnienie, ale też pewnie poprzeczka jeszcze bardziej poszybowała w górę, bo przecież od najlepszych wymaga się niemal perfekcji. A w tej profesji bezbłędne mecze prawie się nie zdarzają.

 

- Nie będę ukrywał, że nagroda sprawiła mi sporo radości, ale była dla mnie zaskoczeniem. Osobiście uważam, że mamy w Polsce lepszych i bardziej doświadczonych arbitrów niż moja skromna osoba. Po tym wyróżnieniu poprzeczka została zawieszona jeszcze wyżej, a niestety w tym sezonie zdarzyło mi się popełnić kilka pomyłek. Staram się cały czas doskonalić swój warsztat i eliminować błędy z meczu na mecz. Sporo czasu poświęcam analizie wideo kontrowersyjnych sytuacji z każdego spotkania. Kiedy zdarzy się już błąd warto przeprosić, okazać skruchę i jeszcze więcej pracować. Nie ma innej drogi.

 

- Patrząc przez pryzmat sędziowania, jak bardzo twoim zdaniem zmieniła się w ostatnich latach Futsal Ekstraklasa? Biorąc pod uwagę stosunek zawodników do arbitrów czy całą otoczkę wokół meczu? Kiedyś na przykład nie można było każdego meczu w kolejce zobaczyć na żywo.

 

- Zmieniło się podejście samych futsalistów do sędziów. Zawodnicy wiedzą i rozumieją, że jeżeli popełniamy błąd to nie robimy tego celowo. To często wynik braku koncentracji, a czasem nawet braku umiejętności. Zawsze staram się powtarzać graczom, że pewnie spotykamy się nie pierwszy i nie ostatni raz, więc jeżeli będziemy współpracować i szanować się nawzajem to będzie nam łatwiej na parkiecie. Lepiej będziemy też postrzegani przez kibiców. Dzisiaj każdy mecz jest transmitowany w internecie lub telewizji. Możemy każdą akcję rozłożyć na czynniki pierwsze. Przeanalizować każdy, nawet najmniejszy błąd popełniony podczas gry. To spora gratka dla młodych arbitrów, którzy cały czas poszerzają swoją wiedzę. Dzięki temu możemy też przyjrzeć się grze poszczególnych zawodników. Wiemy na co zwrócić uwagę podczas meczu. W końcu poznać sposób pracy naszego partnera. Kiedyś o takim komforcie mogliśmy jedynie pomarzyć.

 

- Pewnie każdy z arbitrów marzy o tym, żeby sędziować najważniejsze mecze w rodzimej lidze oraz na arenie międzynarodowej. Rozjemcy również rywalizują między sobą? Da się to odczuć podczas meczu?

 

- Nie patrzę na to jako rywalizację, a bardziej oceniam to pod kątem współpracy. Najczęściej jeden arbiter pomaga drugiemu. Ten na przykład, który jest najwyżej w hierarchii, jak na przykład dzisiaj Tomasz Frąk, nakręca innych do działania. Każdy chce mu dorównać i to jest bardzo zdrowe podejście. Rywalizacja nie może mieć nigdy miejsca podczas meczu, który razem sędziujemy. Tam zawsze musimy być jednym zespołem, ponieważ tak naprawdę jedziemy na tym samym wózku. Nie ma miejsca na to, żeby jeden rzucał kłody pod nogi drugiemu. Wykazać można się podczas egzaminów. Czy to ze znajomości przepisów, języka angielskiego albo podczas zajęć sportowych na bieżni. Natomiast jeżeli chodzi o mecze to uważam, że nie ma rozgraniczenia na te mniej i bardziej ważne. Często bywa tak, że to prestiżowe spotkanie lidera z wiceliderem jest łatwiejsze do sędziowania niż mecz o życie pomiędzy drużynami ze strefy spadkowej. To tam jest walka na noże, to tam zawodnicy często grają bardzo fizycznie i trzeba mieć oczy dokoła głowy, żeby nie popełnić błędu.

 

- Jak sędziuje się mecze na arenie międzynarodowej? Jest trudniej? Na inne rzeczy trzeba zwrócić baczniejszą uwagę niż w polskiej lidze?

 

- Jeżeli chodzi o czyste przepisy i wytyczne to wiele kwestii zostało u nas szybciej i lepiej uporządkowanych niż na świecie. Na arenie międzynarodowej zawodnicy są bardziej obyci na futsalowych salonach. Często wykazują się również wysoką kulturą gry. Mają duży szacunek do pracy arbitrów i rzadko pozwalają sobie w czasie meczu na wchodzenie z nim w polemikę. Wystarczą bardzo krótkie komunikaty, żeby dojść do porozumienia. Natomiast w Polsce bywa z tym różnie. Często futsaliści wchodzą z nami w kompletnie niepotrzebną dyskusję.

 

- Nie jest tajemnicą, że dzisiaj z samego sędziowania futsalu trudno jest się utrzymać nawet najlepszym arbitrom w kraju. Wierzysz, że to się zmieni w ciągu najbliższych 5 lat?

 

- Sędziowania niezależnie już od kwestii finansowych pozostanie pasją. Jeżeli ktoś robi to wyłącznie dla pieniędzy, to tak szybko jak wejdzie na szczyt...to tak samo szybko z niego spadnie. Każdy z nas ma swoją normalną pracę, a bycie arbitrem trzeba traktować jak fantastyczny dodatek. To okazja do poczucia emocji, adrenaliny podczas meczu, ale również do spotkania ciekawych ludzi ze świata sportu.

 

 

Zdjęcie: Paweł Mruczek/bts.rekord.com.pl