Dariusz Słowiński: Marzy mi się medal z Widzewem - to byłoby piękne zakończenie kariery!

24.01.23Utworzono
/uploads/assets/4768/DSC_1989.jpg
Grał na trawie, na plaży, a teraz zachwyca interwencjami w FOGO Futsal Ekstraklasie. Dariusz Słowiński to jeden z filarów Widzewa Łódź, czyli klubu, który w ostatnim czasie prezentuje wysoką formę na parkiecie, co przekłada się na zdobycz punktową oraz miejsce w ligowej tabeli. Bramkarz beniaminka opowiedział o najbliższych i długofalowych celach zespołu oraz czwartkowym meczu telewizyjny z Legią Warszawa.

Zgodzi się Pan z określeniem „Widzew Łódź czarnym koniem FOGO Futsal Ekstraklasy w sezonie 2022/23”?

Jeśli udałoby się zdobyć medal lub zakończyć rozgrywki na czwartym miejscu to można by było określić nas czarnym koniem… natomiast do tego jeszcze daleka droga.

 

Za Wami dobry okres gry, w sześciu ostatnich meczach odnieśliście tylko jedną porażkę i to z rywalem z najwyższej półki, czyli Rekordem Bielsko-Biała. Jest radość w zespole? Czy to oznaka ustabilizowania formy, a może sygnał dla reszty zespołów, że beniaminek ma się dobrze?

Forma jaką prezentujemy w ostatnim czasie jest zadowalająca, a co za tym idzie atmosfera w szatni jest dobra. Po kilku porażkach z rzędu w pierwszej rundzie doszliśmy do wniosku, że musimy być bardziej zdyscyplinowani i poprawić grę obronną, bo traciliśmy za dużo bramek. Nie było mnie dwa lata w ekstraklasie i widać, że liga poszła do przodu. Przez te pierwsze pół roku mimo wszystko poznawaliśmy tę ligę i mam nadzieję, że druga runda będzie jeszcze lepsza niż pierwsza.

 

Jakie były cele zespołu przed startem tego sezonu? Aktualnie plasujecie się na 7. pozycji w tabeli, co gwarantuje grę w fazie play-off.

Cel na sezon był jasny - utrzymać się w lidze, a jeśli udałoby się awansować do fazy play-off to byłby już mały sukces.

 

Popatrzmy w przyszłość, chociaż wcale nie taką daleką. Załóżmy, że Widzew Łódź utrzymuje miejsce w najlepszej ósemce. Na co stać Pana drużynę w fazie play-off?

Nie ma co ukrywać, że zajmując miejsca szóste, siódme lub ósme trafiamy w pierwszej fazie play-off na najlepsze drużyny w kraju i awans do kolejnej rundy byłby bardzo trudny. Ja osobiście nie wybiegam aż tak daleko. Przede wszystkich chcemy powalczyć o awans do pierwszej ósemki, a co będzie dalej - to już będzie dla nas nagroda za cały sezon zasadniczy.

 

Dobre wyniki to jedno, ale trzeba patrzeć długofalowo. Nie ukrywajmy, ale w Widzewie na razie górą doświadczenie. Z czasem potrzeba będzie nowej, młodej krwi. Gdzie jej szukać, jaki jest plan na rozwój klubu?

Nie ma co ukrywać, że w drużynie jest kilku „wiekowych” zawodników i kwestia czasu kiedy będzie trzeba ich zastąpić kimś nowym. Żeby ktoś wszedł w ich buty, potrzeba czasu, a wiadomo, że grając w ekstraklasie nie ma czasu na eksperymenty. Cały czas szukamy zawodników z województwa, testujemy, ale to nie jest łatwa sprawa. Po pierwsze, to musi być odpowiednia jakość sportowa, a po drugie musimy ich przekonywać, żeby postawili na futsal.

 

Byliśmy w przyszłości, więc teraz trochę powspominamy. Hala, plaża czy trawa? Czy jest Pan spełniony w każdej z wymienionych dyscyplin, a może jest poczucie niedosytu?

Mając 19 lat byłem zawodnikiem pierwszoligowca Piotrcovii i ówczesny prezes klubu Antoni Ptak przenosił klub do Szczecina. Dostałem propozycje takiego wyjazdu, jednak nie skorzystałem i myślę, że to był największy niedosyt, jeśli chodzi o duże boisko. Z drugiej strony sam wyjazd do Szczecina nie byłby gwarancja tego, że zrobię karierę na dużym boisku. Jeśli chodzi o występy na plaży, to czuję się spełniony. Z moją drużyna KP Łódź grałem w finale Ligi Mistrzów i zostałem najlepszym bramkarzem tych rozgrywek, co uważam za swój największy sukces indywidualny. Zdobyłem kilka tytułów Mistrzostw Polski, Pucharu Polski, rozegrałem 97 występów w reprezentacji - nie mam prawa narzekać na swoją przygodę z plażą. Co do futsalu, to też czuję się spełniony - dwa Mistrzostwa Polski, kilka medali srebrnych i brązowych uważam za duży sukces. Na koniec swojej przygody z futsalem marzy mi się medal z Widzewem - to byłoby piękne zakończenie kariery!

 

Jakie cechy, umiejętności, a może wnioski wyniósł Pan z Beach Soccera i przeniósł do futsalu?

Rola bramkarza w obu dyscyplinach na przestrzeni czasu bardzo wzrosła. Kiedyś bramkarz był od bronienia, dziś jest pierwszym zawodnikiem do rozegrania akcji ofensywnej. Bramkarze coraz częściej strzelają bramki, coraz chętniej wychodzą na połowę przeciwnika, dzięki czemu mecze są jeszcze bardziej atrakcyjne.

 

Była przyszłość, przeszłość, więc pora na teraźniejszość. Już w czwartek mecz z Legią, czyli ostatnią drużyną w tabeli. Czego możemy spodziewać się na boisku? Czy temu spotkaniu towarzyszą dodatkowe emocje?

Pomimo że Legia jest ostatnia w tabeli, to uważam, że jej potencjał jest dużo większy. Nie wiem gdzie jest przyczyna tak słabej postawy, ale dla nich każdy mecz to taki mały finał. Każda porażka powoduje, że są bliżej spadku, a zwycięstwo daje nadzieję na utrzymanie. Na pewno musimy zagrać z chłodną głową, mamy trochę problemów kadrowych, ale u nas im więcej takich problemów, tym bardziej drużyna jest zjednoczona i gotowa do walki.

 

Wasz pojedynek jest kolejnym meczem telewizyjnym transmitowanym na antenach TVP Sport. Czy świadomość, że ogląda Was dużo większa liczba kibiców jest dodatkowym bodźcem?

Mecz z Legią na pewno będzie obserwowała duża rzesza kibiców Widzewa, dla nich derby Łodzi i mecze z Legią mają wyjątkowe znaczenie. Postaramy się ich nie zawieść i zwyciężyć to prestiżowe spotkanie.


Fot. Kinga Sałata