Futsal przegrywa tylko z pieniędzmi

30.08.17Utworzono
/uploads/assets/394/Bogucki.jpg
Cztery lata temu był powoływany do reprezentacji Polski do lat 21, ale w wieku zaledwie 22 lat postanowił zakończyć futsalową karierę. Paweł Bogucki (na zdj. w towarzystwie trenera Gerarda Juszczaka), były zawodnik Pogoni’04 Szczecin, dziś także reprezentuje ekstraklasową Pogoń – tyle, że tę z trawiastego boiska i z zawodnika stał się fizjoterapeutą. Z perspektywy czasu, po trzech latach od zakończenia przygody z futsalem, opowiada nam, co mu się w futsalu podoba, a co nie.

- Ogląda pan mecze Pogoni’04?

- Tak. Moja praca nie zawsze mi na to pozwala, ale jak mogę, to przychodzę dopingować znajomych. Trochę czasu w zero-czwórce spędziłem.

 

- Z sentymentu pan przychodzi?

- Też, ale przede wszystkim dlatego, że futsal to widowiskowa, bardzo szybka gra. Nie ma przestojów, jak w piłce trawiastej, ciągle coś się dzieje. Ta szybkość mnie pociąga. Do tego na niektórych meczach w Szczecinie jest bardzo dużo ludzi i bardzo fajnie się ogląda. Jak mam do wyboru mecz futsalu, a mecz na przykład trzeciej ligi piłkarskiej, zdecydowanie wybieram futsal. Zresztą… w tym przypadku nawet nie ma co mówić o wyborze. Bez zastanowienia idę na futsal.

 

- Skoro futsal jest taki fajny, to czemu nie rozwija się w Polsce w szybkim tempie?

- Po pierwsze dlatego, że brakuje pieniędzy, a co za tym idzie – brakuje ludzi, którzy poświęciliby się tej dyscyplinie całkowicie. Chodzi i o działaczy, i o zawodników. W futsalu obecnie trzeba łączyć funkcjonowanie z pracą. W piłce trawiastej można poświęcić się w 100 procentach tylko zajęciom w klubie, w futsalu trzeba łączyć to z pracą zawodową od poniedziałku do piątku. Dlatego np. dużo młodych ludzi gra w futsal, a potem praca okazuje się ważniejsza.

 

- Jak w pana przypadku.

- No tak. Jeszcze zajęcia od poniedziałku do piątku mi pozwalały, ale poświęciłem się fizjoterapii, miałem wtedy w weekendy zjazdy i nie można było wszystkiego pogodzić. W okresie studiów występy w futsalu były super: stypendium z uczelni, stypendium z miasta i można było zająć się tylko grą, Na dodatek powołania do reprezentacji Polski, gra z orzełkiem na piersi... Ale skończył się wiek młodzieżowca i ciężko było zaistnieć wyżej na tyle mocno, aby z futsalu się spokojnie utrzymać.

 

- Jak pan ocenia poziom futsalu w Polsce?

- Nieźle, lecz jest dużo do poprawy. Przede wszystkim pod względem organizacyjnym: potrzeba ciągłych relacji w łatwo rozpoznawalnej telewizji, obecności w mediach ogólnopolskich. Potrzeba też cyklicznych występów najlepszych drużyn w europejskich pucharach. Nie wystarczy tylko zdobycie medalu w mistrzostwach Polski. Prosty przykład: Pogoń’04 zdobyła wicemistrzostwo kraju – i co z tego chłopaki mieli…? Trzeba pójść dalej, a brakuje w futsalu osób patrzących perspektywicznie, z pieniędzmi. Mówię o pieniądzach, bo potrzebna jest motywacja – a pieniądze mogą być silną motywacją. No i znowu wracamy do tego, że kluby słabo stoją organizacyjnie. O organizacji w ogóle można mówić w przypadku dwóch, trzech klubów. W pozostałych obserwuje takie… „ciągnięcie”.

 

- Widzi pan szanse na zmiany?

- Pewnie. Niektórzy dają przykład, niektórym się udaje. Podoba mi się to, co dzieje się w Rekordzie Bielsko-Biała, podoba mi się, że udało się zaistnieć chłopakom z Pogoni’04: Łukaszowi Żebrowskiemu i Michałowi Kubikowi. Jest w futsalu sporo zawodników, którzy poradziliby sobie w centralnych rozgrywkach w piłce trawiastej. Gdyby mieli wybór – ekstraklasa futsalu a ekstraklasa trawiasta – to oczywiście wybraliby trawę, ale mając wybór: ekstraklasa futsalu i na przykład druga liga trawiasta, wolą grać w futsal, bo się znacznie lepiej w nim czują, jest dla nich ciekawszy. Umiejętności im nie brakuje. Szkoda, że brakuje im warunków do rozwoju. Aby były, trzeba w polskim futsalu postawić na organizację.

 

Tekst: Krzysztof Dziedzic

Fot.: Pogoń'04 Szczecin - www.pogon04.szczecin.pl