Futsalowe szachy w Gliwicach na remis

11.09.19Utworzono
/uploads/assets/1953/safe_.jpeg
Fachowcy, bukmacherzy i kibice doskonale zdawali sobie sprawę, że w potyczce GSF Gliwice – Acana Orzeł Jelcz-Laskowice trudno wskazać zdecydowanego faworyta, więc podział punktów wydawał się całkiem realny. Nikt jednak nie spodziewał się tego, że przez 40 minut regulaminowego czasu gry piłka ani razu nie znajdzie się w siatce.

Zadowoleni z takiego obrotu sprawy mogli być po końcowej syrenie przede wszystkim bramkarze.


- Spodziewałem się tego, że to spotkanie może tak wyglądać, bo w 1. kolejce nikt nie chce zejść z parkietu pokonany - – powiedział Maciej Foltyn, golkiper Acany Orła. - Mieliśmy przed tym meczem swoje mniejsze i większe problemy kadrowe, więc nie mogliśmy sobie pozwolić na zbyt otwartą grę. Myślę, że czym dłużej będzie trwał ten sezon, tym bardziej będziemy ten punkt szanować. Na Jasnej wiele zespołów straci w obecnej kampanii punkty, ponieważ gospodarze to bardzo niewygodny rywal.


Nieco zawiedziony był po zakończeniu pojedynku kapitan GSF-u, Tomasz Lutecki. Gliwiczanie w I lidze nie przegrali u siebie meczu, a rywali bardzo często wgniatali w parkiet. Tym razem zabrakło nieco odwagi, ale przede wszystkim skuteczności pod bramką rywala. Warto jednak podkreślić, że remis nie krzywdzi żadnej ze stron.


- Czujemy lekki niedosyt, ponieważ jakieś sytuacje udało nam się stworzyć, ale skuteczność nie była tego dnia naszą mocną stroną. W pierwszej połowie oglądaliśmy typowe futsalowe szachy i największe zagrożenie stwarzaliśmy po stałych fragmentach gry. Gdyby ktoś trafił do siatki w końcówce to rywal raczej by się już nie odpowiedział. Z drugiej strony z przebiegu całej gry remis wydaje się sprawiedliwy – oznajmił Tomasz Lutecki.


Obydwa zespoły nieco poluzowały szyki defensywne dopiero w końcówce, kiedy zawodnikom zaczęło już brakować sił. Gliwiczanie od samego początku starali się grać agresywnie, wysokim pressingiem na połowie rywala, bo taki styl zaszczepił w futsalowym DNA temu zespołowi trener, Błażej Korczyński.


- Spodziewałem się, że chłopaków zje trochę stres, ponieważ był to nasz debiut w Futsal Ekstraklasie - zdradził Sebastian Wiewióra, asystent pierwszego szkoleniowca GSF-u. - Nie zagraliśmy dzisiaj na swoim najwyższym poziomie i to było widać na boisku gołym okiem. Nie było szału, ale też tragedii. Już w I lidze staraliśmy się grać agresywnie i wysokim pressingiem. Dzisiaj w drugiej połowie zbyt szybko złapaliśmy kilka niepotrzebnych przewinień za przypadkowe zagranie ręką i w końcówce byliśmy zagrożeni przedłużonym rzutem karnym. Musimy nad tym popracować.


Terminarz dla zespołu z Dolnego Śląska nie jest zbyt łaskawy. Już w najbliższy poniedziałek podopiecznych Jesusa Lopeza Garcii czeka arcytrudna potyczka z mistrzem Polski. Rekord Bielsko-Biała w Jelczu-Laskowicach jeszcze nigdy nie stracił punktów. Czy Acanę stać na sprawienie niespodzianki?


- Zagramy z najlepszym obecnie zespołem nad Wisłą i obrońcą mistrzowskiego tytułu. Jeszcze nigdy do tej pory nie udało nam się urwać chociażby punktu Rekordowi, ale mamy nowy sezon i wszystko może się już zmienić niebawem. W poprzedniej kampanii byliśmy beniaminkiem i wielu naszych zagranicznych zawodników dopiero uczyło się Futsal Ekstraklasy. Wydaj mi się, że dzisiaj jesteśmy poziom wyżej i w żadnym spotkaniu nie stoimy na straconej pozycji – zakończyć Jesus Lopez Garcia, trener Orła.

 

Tekst: Rafał Szlaga

Zdj. GSF Gliwice