Koniec żartów, Czesi czekają

01.04.21Utworzono
/uploads/assets/3270/d9e6fa1bdecfe95bac8b478b92b33797.jpg
Tak. Jak zdecydowana większość z Was zauważyła, wczoraj pokusiliśmy się o mały żart z okazji Prima Aprilis. A że wczorajsze "podsłuchane w kuluarach" wypowiedzi nie pochodziły od "informatorów", to dziś mamy dla Was mały rewanż.

Dla osób, które być może nie wiedzą o jaki żart chodzi, od razu tłumaczymy, że obecny selekcjoner naszej reprezentacji, Błażej Korczyński nie ma w planach powrotu na ligowe boiska. Choć jak udało nam się ustalić, mocny tytuł wczorajszego artykułu podziałał na niektórych błyskawicznie. 


- O artykule dowiedziałem się od znajomych. Obudzili mnie kolejnymi telefonami z pytaniami: Co się dzieje? Wracasz? Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi, dokąd miałem wracać. Zacząłem czytać i zaraz się zorietnowałem, że chodzi o 1 kwietnia, więc można powiedzieć, że oni byli bardziej tym zdziwieni, niż ja sam - zaczyna Błażej Korczyński i dodaje: - Pomysł mi się spodobał, bo zawsze takie dowcipy są fajne. Na początku dementowałem nawet te informacje, ale później sam zacząłem je potwierdzać i niektórzy rzeczywiście byli bliscy uwierzenia w ten żart.


Poza pytaniami o wczorajszy dzień, poruszyliśmy jednak także wątek dużo poważniejszy - zbliżajacy się dwumecz z Czechami i między innymi to jak wygląda okres od końca jednego zgrupowania, do początku następnego. 


- Staramy się nie obciążać zawodników dodatkowymi obowiązkami. Każdy z nich ma pracę, nie tylko w klubie i trenerzy mogliby mieć po prostu do nas pretensje, gdybyśmy zbyt dużo wymagali od chłopkaów w trakcie rozgrywek ligowych. Staramy się zatem pracować jak najwięcej na zgrupowniach, w ich trakcie wszystko pokazywać chłopakom. I może tej całej pracy nie widać, ale nawet teraz właśnie oglądałem nasze mecze oraz spotkania Czechów, więc analizujemy ich ze wszystkich możliwych stron - mówi selekcjoner polskiej kadry.


Zastanawiającym mógł być też dzień, w którym powołania zostały rozesłane. Patrząc na terminarz, można było zadać sobie pytanie, dlaczego te trafiły do klubów, dzień przed zbliżającą się środową kolejką, w której sporo mogło się jeszcze wydarzyć.


- Powołania staramy się wysyłać zawsze dwa tygodnie szybciej, bo taki jest wymóg. Co prawda dotyczy on powołań zagranicznych, a nie krajowych, ale zdajemy sobie sprawę, że część zawodników musi załatwić sobie urlop na czas zgrupowania, kluby też muszą się przygotować na wyjazd swoich zawodników, dlatego zawsze robimy to te czternaście dni szybciej - tłumaczy Korczyński.


Na liście powołanych znaleźli się m.in. Michał Kubik oraz Mikołaj Zastawnik, którzy po raz pierwszy w tych eliminacjach będą mogli zagrać w jednym meczu. Czy oznacza to, że mamy zatem obecnie najsilniejszą kadrę? I czy czas, który pozostał do EURO będzie miał na nią wpływ, w przypadku awansu? 


- Można powiedzieć, że ilu trenerów, tyle opinii. Uważam, że jest to grupa najbardziej potrzebna na ten dwumecz, dlatego też tak wygląda lista powołanych zawodników, ale zobaczymy ile będę miał w tym racji. Nie powiedziałbym też tego, że grupa zawodników do EURO się na pewno zmieni, bo tego pewnym być nie można. Mamy te 17-18 osób, ale tym razem zabrakło Arka Szypczyńskiego, Adriana Citki, czy Piotrka Łopucha, a są to zawodnicy, na których cały czas liczymy. Też pół roku temu nie powiedziałbym, że wyskoczy ktoś taki jak Mateusz Madziąg, czy Michał Klaus, ale ich drużyny awansowały do ekstraklasy, zawodnicy się pokazali i dziś jestem bogatszy o tych dwóch graczy, więc może jeszcze ktoś dołączy do tego grona, nie zamykamy się na to, ale teraz patrzymy tylko na najbliższy cel, czyli dwumecz z Czechami - podsumował trener reprezentacji Polski, Błażej Korczyński.


Autor: Łukasz Leski

Fot. Łączy nas piłka