Niedziela28.04.2024, 20:00
Szargany problemami kadrowymi Clearex przyjechał do Opola z paradoksalnie bardzo trudnym zadaniem. Gdyby spojrzeć bowiem na tabelę, chorzowianie powinni spokojnie wygrać. Patrząc jednak na tabelę wyłącznie za rundę rewanżową, Dreman znajduje się w niej na bardzo wysokim trzecim miejscu, ustępując jedynie Rekordowi oraz Acanie Orłowi.
Z tego powodu nie mógł specjalnie nas dziwić scenariusz pierwszej połowy, gdzie mimo dominacji gości w statystykach, w tej najważniejszej – bramkach, prowadził Dreman.
A wszystko za sprawą Nuno Chuvy i Marcina Grzywy, którzy podobnie jak poprzednio w Gliwicach, chcieli zapewnić swojej drużynie kolejne zwycięstwo. Do tego jednak jeszcze trochę brakowało, bo też przed zmianą stron na listę strzelców wpisał się Sebastain Leszczak i mieliśmy 2:1.
Po przerwie wynik się jednak cały czas utrzymywał. Gościom nie pomagała nawet obecność na parkiecie Mirosława Miozgi, który od niejednego zawodnika Dremanu był ponad dwa razy starszy.
Udało się dopiero w 34. minucie, kiedy to piłkę do siatki wpakował Adam Wędzony. Taki wynik nie oznaczał nic dobrego dla gospodarzy. Zawodnicy Jarosława Patałucha mieli już wykorzystany limit fauli i można było się spodziewać, że tacy zawodnicy jak chociażby Sebastian Leszczak, będą jeszcze chętniej szukać pojedynków jeden na jeden.
Prowadzenie udało się odzyskać jednak po bramce z gry. A jak już Clearex je dostał, to nie odpuścił. Kolejny gol Wędzonego oraz bramka Robert Rotuskiego pozwoliły nie tylko zwyciężyć, ale i odetchnąć ze sporą ulgą.
DREMAN OPOLE KOMPRACHCICE – CLEAREX CHORZÓW 2:4 (2:1)
Bramki: Nuno Chuva, Marcin Grzywa – Sebastian Leszczak, Adam Wędzony x2, Robert Rotuski
Autor: Łukasz Leski
Fot. Clearex Chorzów