Orzeł odleciał Kocurom

27.11.18Utworzono
/uploads/assets/1449/aca72.jpg
Hit 9. kolejki Futsal Ekstraklasy nie rozczarował. Zespół Acany Orła Jelcz-Laskowice znokautował przed własną publicznością Gattę Zduńska Wola, która z Dolnego Śląska wróciła do domu z bagażem 7 bramek. Po wyrównanej pierwszej połowie niewiele osób spodziewało się strzeleckiego festiwalu w wykonaniu beniaminka tuż po przerwie.

- To my w pierwszej odsłonie prowadziliśmy grę, mieliśmy więcej klarownych sytuacji i kończymy to spotkanie z wynikiem 2:7 – powiedział po końcowej syrenie Marcin Stanisławski, grający szkoleniowiec Gatty. - Dla mnie to jest jeden wielki kosmos. Nie grałem jeszcze w takim meczu. Naprawdę mogliśmy sięgnąć w Jelczu-Laskowicach po trzy punkty, ale wystarczyła chwila słabości i zostaliśmy totalnie rozbici.

 

Dzięki wygranej Orzeł poszybował w górę tabeli, zasiadł na 3. pozycji i przeskoczył ekipę Red Dragons Pniewy, z którą zmierzy się już w następnej kolejce. Swojego zadowolenia z takiego obrotu sprawy nie krył szkoleniowiec Acany Orła Jesus Lopez Garcia.

 

- Dla nas to był bardzo ważny mecz z kilku powodów. Po pierwsze graliśmy u siebie, po wpadce w Chorzowie – rzekł Lopez Garcia. - Po drugie, z rywalem, który też walczy w tym sezonie o miejsce medalowe. Na początku drugiej części spotkania zagraliśmy bardziej agresywnie na własnej połowie i wyprowadziliśmy kilka skutecznych kontrataków. Dopisało nam trochę szczęście, ale ono zawsze podobno sprzyja lepszym.

 

Obydwie drużyny przystępowały do tego pojedynku w osłabionym składzie. Gatta musiała sobie radzić bez Daniel Krawczyk (uraz pleców) oraz Igor Sobalczyk (kontuzja łydki). Na ławce Orła zasiadł natomiast z konieczności kontuzjowany Henry Hatakeyama.

 

- Kluczem do zwycięstwa była jedność całej drużyny. Graliśmy tak naprawdę w siedmiu, ponieważ też mamy problemy z kontuzjami – podsumował zawody strzelec pięknej bramki, Victor Andrade. - Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była niezła, ale to w drugiej zagraliśmy lepiej i z ogromną wiarą w zwycięstwo. To zaprocentowało bardzo szybko. Możemy spokojnie myśleć już o kolejnym wyzwaniu.

 

Załamany wynikiem i postawą drużyny między 21-25 minutą był kapitan Kocurów.

 

- Trzy gongi na początku drugiej połowy kompletnie nas zamroczyły – oznajmił Michał Szymczak. - Do teraz nie wiem, co się tak naprawdę stało. Byliśmy dobrze przygotowani do tego pojedynku, wiedzieliśmy jak rywal gra u siebie, ale jednak coś pękło. Wycofaliśmy golkipera i dostaliśmy kolejne gole. Nie było tak naprawdę już wtedy czego zbierać.

 

Pierwszy mecz telewizyjny Futsal Ekstraklasy w Jelczu-Laskowicach był wielkim, sportowym świętem. Gospodarze zadbali o wyjątkową oprawę widowiska. Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem arbitra było głośno, klimatycznie i kolorowo. W hali Centrum Sportu i Rekreacji zasiadł niemal komplet kibiców. Nie zabrakło również zespołu cheerleaderek - Wild Cats.

 

- Postawiliśmy na promocję - podsumował Sebastian Bednarz prezes Acany Orła. - Zawodnicy po raz kolejny wyszli do kibiców, pokazali się na mieście i zachęcali do tego, żeby spędzić poniedziałkowy wieczór z Futsal Ekstraklasą. Liczymy na jeszcze większy odzew mieszkańców Jelcza-Laskowic, którzy nie raz pokazali, że potrafią się doskonale bawić na meczach i chętnie wspierają nasz projekt.

 

Tekst: Rafał Szlaga
Grafika: KS Acana Orzeł Futsal Jelcz-Laskowice