Piast broni lidera! Nawrat utrzymuje Rekord w grze

24.04.22Utworzono
/uploads/assets/4183/piast.jpg
Piast Gliwice wygrał z Legią Warszawa 5:2 i utrzymał pozycję lidera STATSTCROE Futsal Ekstraklasy. Goni go cały czas Rekord Bielsko-Biała, który w hicie kolejki pokonał Constract Lubawa. O końcowym wyniku zadecydował obroniony rzut karny przez Bartłomieja Nawrata.

Zdecydowanym hitem 25. kolejki było spotkanie Constractu Lubawa z Rekordem Bielsko-Biała. Obie drużyny walczą o mistrzostwo i obie nie mogły pozwolić sobie nawet na remis – w grę wchodziło tylko zwycięstwo.

I choć faworytem wydawali się być przyjezdni, to strzelanie rozpoczęli miejscowi, a konkretnie Paweł Kaniewski, uderzając z dalszej odległości po ziemi. Rekordziści potrafili nawet odpowiedzieć za sprawą trafienia Michała Marka, ale momentalnie odpowiedział mu Luan, umieszczając piłkę w siatce z najbliższej odległości.

Na przerwę obie drużyny schodziły ostatecznie przy remisie 2:2, a to wszystko dzięki Stefanowi Rakiciowi, który po otrzymaniu piłki z autu z prawej strony odpalił prawdziwą rakietę, futsalówka trafiła jeszcze po drodze w Luana i Grzegorz Okuniewski ponownie musiał wyciągać piłkę z siatki.

Po zmianie stron długo nie oglądaliśmy kolejnych bramek. Strzelecką niemoc przełamał dopiero Paweł Budniak, trafiając z najbliższej odległości od słupka po podaniu Matheusa Ferreiry.

To zmusiło lubawian do postawienia wszystkiego na jedną kartę i wycofanie bramkarza. W końcu od tego mogło zależeć ich ewentualne mistrzostwo. Zdecydowanie najbliżej doprowadzenia do remisu był Luan, który na 20 sekund przed końcową syreną stanął przed wykonaniem rzutu karnego. Tego jednak fenomenalnie wybronił Bartłomiej Nawrat, czym utrzymał nie tylko prowadzenie Rekordu, ale i pozwolił bielszczanom utrzymać dystans do pierwszego Piasta Gliwice.


CONSTRACT LUBAWA – REKORD BIELSKO-BIAŁA 2:3 (2:2)

Bramki: Paweł Kaniewski (7), Luan (9) – Michał Marek (9), Luan (18 s.), Paweł Budniak (36).


W wypełnionej w znacznym stopniu Arenie Gliwice kibice przybyli na futsalowe święto – na mecz dwóch wielkich sportowych marek oraz na pożegnanie Rafała Franza, który miał tego dnia oficjalnie zakończyć karierę.

Przyjezdni z Warszawy nie mieli jednak zamiaru sprawiać Piastowi z tego względu dodatkowych prezentów. Wręcz przeciwnie. Już w 4. minucie huknął zza pola karnego Mariusz Milewski i mieliśmy dość niespodziewanie 1:0 dla Legii.

Piastunki zdołały odpowiedzieć dopiero po zmianie stron, choć też udało im się to z małą pomocą rywala. Po silnym strzale Rafaela Cadiniego, tor lotu piłki przeciął bowiem Michał Szymczak, czym zmusił Tomasza Warszawskiego do skapitulowania. Gospodarzom udało się nawet objąć prowadzenie, gdy do Sebastiana Szadurskiego z prawej strony zagrał Vini, ale zaraz potem autor gola obejrzał czerwoną kartkę i gliwiczanie musieli skupić się na obronie.

To udało im się perfekcyjnie, za co nagroda przyszła natychmiastowo w postaci dwóch bramek Miguela Pegachy. Na to Legioniści odpowiedzieli grą w przewadze, która tym razem im się udała, co kolejną bramką z dystansu zwieńczył Mariusz Milewski.

Kropkę nad i postawił jednak Vini, który wykorzystał brak Warszawskiego między słupkami i po przechwycie poszedł z piłką na pustą bramkę czym ustalił rezultat spotkania na 5:2. Dzięki temu Piast utrzymał pozycję lidera i nad drugim Rekordem wciąż ma dwa punkty przewagi.


PIAST GLIWICE – LEGIA WARSZAWA 5:2 (0:1)

Bramki: Michał Szymczak (23 s.), Sebastian Szadurski  (28), Miguel Pegacha (31, 31), Vini (40) – Mariusz Milewski (4, 33).  


W Chojnicach, choć gospodarze znajdowali się nad kreską, nie mogli mówić o spokoju. Trudno zresztą o tym mówić, gdy o twoim ligowym bycie decyduje bilans bramkowy. O trzy punkty, a zarazem trochę oddechu nie było jednak łatwo, bo też na Pomorze przyjechała drużyna GI Malepszy Futsal Leszno, która celowała w odzyskanie 5. miejsca.

Jak się jednak okazało, przyjezdnym też nie było tak łatwo. Co więcej, zadanie to zostało jeszcze utrudnione, gdy drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną obejrzał Jakub Kąkol. Miejscowi nie wykorzystali jednak gry w przewadze, a to się na nich zemściło jeszcze przed przerwą. Piłkę od Rajmunda Siecly otrzymał skierowany tyłem do bramki Hubert Olszak, który świetnie się zastawił i z rywalem na plecach uderzył w okienko przy dalszym słupku Kevina Kollara.

Po zmianie stron przyjezdni mogli przeżyć niemały szok. W 25. i 26. minucie dwukrotnie drogę do bramki odnalazł bowiem Robert Świtoń i z wyniku 0:1 błyskawicznie zrobiło nam się 2:1.

Radość nie potrwała jednak długo, bo też dwie minuty później świetnie na podanie Sebastiana Wojciechowskiego z rzutu rożnego nabiegł niepilnowany Siecla i na tablicy wyników znów mieliśmy remis. Co więcej, nie minęło wiele czasu, a ponownie na listę strzelców wpisał się Olszak, kończąc składną i szybką akcję swojego zespołu. Do dubletu kolegi z drużyny, swój „dwupak” postanowił dołożyć także Siecla, który nie zawahał się uderzyć zza pola karnego i dać swojej drużynie tym samym bezpieczną przewagę.

A że więcej bramek już nie zobaczyliśmy, to też GI Malepszy mogła się cieszyć ze zdobytych trzech punktów oraz obronionego zwycięstwa. Red Devils pozostali natomiast nad kreską, ale tylko dzięki większej liczbie bramek zdobytych od Teamu Lębork.


RED DEVILS CHOJNICE – GI MALEPSZY FUTSAL LESZNO 2:4 (0:1)

Bramki: Robert Świtoń (25, 26) – Hubert Olszak (20, 32), Rajmund Siecla (28, 37).


Autor: Łukasz Leski

Fot. Michał Duśko