Polska jedzie na Mistrzostwa Europy!

26.09.17Utworzono
/uploads/assets/431/Polska1-Węgry,Mirek.jpg
Wielki sukces polskiej kadry. Po szesnastu latach biało-czerwoni jadą na Mistrzostwa Europy. O awans nie było łatwo, Węgrzy tanio skóry nie sprzedali i chwilami to oni byli bliżej najlepszej dwunastki Starego Kontynentu.

Przypomnijmy, że pierwsze barażowe spotkanie odbyło się w Miszkolcu. Tam biało-czerwoni przegrali 2:1, przy czym wiele osób zwracało uwagę, że niesłusznie podyktowano przeciwko Polakom rzut karny, przeciwnicy go nie zmarnowali.

 

- Zrobimy wszystko, by bilans obu meczów był korzystny dla nas. Musimy poprawić skuteczność i opanować emocje, które udzielały się zawodnikom. Zrobimy wszystko, by po szesnastu latach Polska znowu zagościła na wielkiej imprezie – mówił na antenie Polsatu Sport Extra selekcjoner naszej kadry Andrzej Bianga.

 

Emocji rzeczywiście nie brakowało. Głośno było w koszalińskiej, wypełnionej fanami futsalu hali. Na gole i to niemal od razu dwa, bo dzieliło je jedenaście sekund, przyszło im czekać sześć minut. Najpierw do rzutu wolnego podszedł Michał Kubik, lekko podał do Roberta Gładczaka, a dogranie zamknął Rafał Franz. Ten sam zawodnik trafił do siatki za moment, tym razem z asystą Dominika Soleckiego. W ten sposób biało-czerwoni udokumentowali swoją przewagę, do tej pory jedynie optyczną.

 

Starty Węgrzy odrobili szybko, Tomasz Lutecki nie opanował piłki, co wykorzystał Norbert Horvath – była ósma minuta pojedynku. Węgrzy poszli za ciosem, doskonałą interwencją popisał się jednak Michał Kałuża.

 

Niewiele brakowało by, Lutecki wpisał się na listę strzelców w 12 minucie, kiedy to z prawej strony dośrodkowywał Marcin Mikołajewicz, wcześniej z dystansu uderzał Michał Kubik.

 

Bez skrupułów wykorzystali swoją szansę rywale w 14 minucie; wówczas to golkiper Michał Kałuża wziął się za rozgrywanie piłki, wychodząc daleko od własnej bramki. Niestety, podanie było niecelne, futsalówka trafiła wprost pod nogi Węgra, do pustej siatki wpakował ją Zoltan Droth. Wiadomo było już, że na pewno nie będzie dogrywki i trzeba odrabiać spore straty. Jeszcze gorzej zrobiło się w 18. minucie, kiedy to Rafał Franz zobaczył czerwoną kartkę (za dwie żółte). To oznaczało grę w osłabieniu albo przez dwie minuty, albo do straty gola… Na szczęście skończyło się bez konsekwencji, a na 10 sekund przed syreną Polacy mogli prowadzić, najpierw pomylił się Mikołajewicz, a Zastawnik trafił w spojenie. Doprawdy, mnóstwo się działo w tej odsłonie.

 

Niewiele brakowało, aby Marcin Mikołajewicz zdobył gola po rzucie rożnym, dobitka Dominika Soleckiego wylądowała na poprzeczce, w odpowiedzi Michał Kałuża musiał interweniować po akcji Zoltana Drotha.

 

Indywidualna akcja Michała Kubika zakończona strzałem z dystansu – futsalowkę odbił jeden z przeciwników, wprost pod nogi Sebastiana Wojciechowskiego. Trzecie trafienie dla podopiecznych Andrzeja Biangi stało się w 27. minucie faktem! Fortuna pomogła zaś przy tym, jak główkował Richard David.

 

Hala oszalała w 32 minucie, gdy ładnie, technicznie uderzył Michał Kubik (asysta Tomasza Kreizela), ten wynik oznaczał przecież awans do mistrzostw Europy! Czterdzieści sekund później Peter Komaromi otrzymał czerwony kartonik, po tym jak faulował Mikołaja Zastawnika. Przewagę liczebną zwieńczył nie kto inny jak Michał Kubik, zostawiając bez szans bramkarza gości!

 

Madziarzy nie mieli zatem wyjścia i musieli postawić wszystko na jedną kartę – zagrali piątką w polu, mając też świadomość pięciu fauli na koncie.  Huknął zatem Zoltan Droth, lecz w poprzeczkę. Nie pomylił się za to Dominik Solecki, gdy niemal spod własnej bramki trafił do tej z drugiej strony – było już 6:2. Przy czym węgierska reprezentacja nie poddawała się, czego skutkiem trafienie Adama Hosszu i Zoltana Drotha w samej końcówce, na kilka chwil przyszło nam drżeć o wynik.

 

Wspomnijmy jeszcze, że do przedłużonego rzutu karnego podszedł natomiast Maciej Mizgajski. I przestrzelił. W ostatecznej rozrachunku nie miało już to jednak znaczenia.

 

- Sporo nerwów mnie kosztowało to spotkanie. Byliśmy jednak przekonani, że je wygramy. Cieszymy się bardzo dzisiaj, nie ukrywam, że jakąś lampkę szampana wypijemy, lecz na radość nie ma czasu – podsumował w Polsacie Sport Extra ten jakże ważny mecz Andrzej Bianga.

 

- Dostałem czerwoną kartkę pierwszy raz od dziesięciu lat. Widocznie tak miało być. To był dla mnie ważny występ, późno dołączyłem na zgrupowanie, bo w sobotę miałem ślub - stwierdził Rafał Franz.

 

- W przerwie byliśmy sami na siebie źli, ważne było to, że przetrzymaliśmy grę Wegrów w przewadze. Na druga połowę wyszliśmy bardzo zmotywowani – dodawał Michał Kubik.

 

Polska – Węgry 6:4 (2:2)

 

Polska: Kałuża – Mikołajewicz, Zastawnik, Lutecki, Kriezel – Gładczak, Solecki, Kubik, Franz – Mizgajski, Wojciechowski, Dewucki.

 

1:0 R. Franz (6 min.)

2:0 R Franz (6 min.)

2:1 N. Horvath (8 min.)

2:2 Z. Droth (14 min.)

3:2 S. Wojciechowski (27 min.)

4:2 M. Kubik (32 min.)

5:2 M. Kubik (34 min.)

6:2 D. Solecki (36 min.)

6:3 A. Hosszu (36 min.)

6:4 Z. Droth (40 min.)

 

Tekst: Ewelina Kolanowska

Fot.: Mirosław Grycmacher