Sobota13.09.2025, 16:00
Sobota13.09.2025, 16:00
Sobota13.09.2025, 19:00
Sobota13.09.2025, 20:00
Niedziela14.09.2025, 13:00
Niedziela14.09.2025, 18:00
W sobotę odbyły się cztery spotkania. Największe emocje towarzyszyły rywalizacji w Sierakowicach, gdzie dotychczasowy lider z Leszna zmierzył się z miejscowym We-Metem. Gospodarze wygrali 4:3, potwierdzając bardzo dobrą formę od początku sezonu.
Z kolei w niedzielę w Pniewach Red Dragons pokonali Ruch również 4:3. Decydującą bramkę w ostatnich sekundach meczu zdobył Aleksander Kozak. Dla Czerwonych Smoków było to pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.
Poniżej krótkie podsumowanie minionej kolejki.
AZS UŚ KATOWICE - LEGIA WARSZAWA 5:1 (1:0)
Pojedynek dwóch zespołów, które przed tą kolejką miały na swoim koncie po sześć punktów, mógł być kluczowy w kontekście przerwy reprezentacyjnej. Ewentualne zwycięstwo którejkolwiek z drużyn zapewniłoby im większy spokój przed nadchodzącą pauzą. Lepszy początek zaliczyli katowiczanie, którzy dzięki trafieniu Artura Popławskiego objęli prowadzenie. Jak się później okazało, była to jedyna bramka w pierwszej połowie. Obie drużyny prowadziły wyrównany pojedynek, ale to gospodarze byli skuteczniejsi. Po zmianie stron Popławski dorzucił asystę, a Michał Kubik, reprezentant Polski, trafił do siatki. Kilka minut później świetnym strzałem w samo okienko popisał się Henri Alamikkotervo, zdobywając kontaktowego gola dla Legii. W odpowiedzi warszawski zespół wycofał bramkarza, co niestety skończyło się stratą trzech kolejnych bramek. AZS UŚ ostatecznie wygrał 5:1 i po czterech kolejkach ma dziewięć punktów na koncie. Trener Marcin Waniczek zauważył, że terminarz jego drużyny na początku sezonu jest nieco łatwiejszy, ale sztuką jest to wykorzystać. Zespół z Katowic w pełni to zrobił i teraz z optymizmem może patrzeć na nadchodzące mecze.
Bramki: Popławski 11’, Kubik 31’, Mrowiec 37’, Lapa 39’, Kozlov 40’ - Alamikkotervo 32’
WE-MET FC GMINA SIERAKOWICE - GI MALEPSZY LESZNO 4:3 (1:0)
Kapitalne widowisko w Sierakowicach! GI Malepszy Leszno przyjechało na mecz z kompletem punktów, jednak We-Met przed własną publicznością pozostaje niepokonany – i tym razem było podobnie. Już na początku spotkania gospodarze objęli prowadzenie po strzale Mateusza Madziąga. Reprezentacyjny zawodnik najpewniej zagrywał piłkę, lecz rykoszet zmylił Jakuba Andersza i futbolówka wpadła do siatki. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 1:0. Druga część meczu dostarczyła jeszcze więcej emocji. Najpierw do wyrównania doprowadził Adrian Skrzypek, a chwilę po tym drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Daniel Gallego. W grze w przewadze sędziowie dopatrzyli się zagrania ręką i podyktowali rzut karny dla gospodarzy. Beleu pewnie wykorzystał stały fragment gry, ale goście z Leszna szybko ruszyli do odrabiania strat. Arkadiusz Szypczyński doprowadził do remisu. To jednak tylko rozdrażniło niezawodnego Brayana Merę, który wziął sprawy w swoje ręce i rozpoczął show. Najpierw trafił głową, a następnie efektownym lobem, zapewniając We-Metowi komplet punktów. Na nic zdało się jeszcze trafienie Facundo Settiego – pogoń GI Malepszy za remisem nie przyniosła efektu. Po tej kolejce oba zespoły zrównały się punktami.
Bramki: Madziąg 5’, Beleu 32’, Mera 35’, 36’ - Skrzypek 23’, Szypczyński 34’, Setti 36’
REKORD BIELSKO-BIAŁA - FUTSAL ŚWIECIE 4:4 (1:1)
Kolejna strata punktów Rekordu i ponownie znakomity występ wyjazdowy Futsalu Świecie. Po remisie z Constractem, beniaminek tym razem nie dał się pokonać w Bielsku-Białej. Mecz rozpoczął się idealnie dla gospodarzy – pięknym uderzeniem popisał się Franco Spellanzon i Rekord objął prowadzenie. Bielszczanie szukali kolejnej bramki, ale nie potrafili jej zdobyć, a goście wykorzystali moment nieuwagi. Niczym rasowy lis pola karnego w odpowiednim miejscu znalazł się Matheus Inacio i do przerwy na tablicy widniał remis. Po zmianie stron podopieczni Chusa Lopeza przyspieszyli i w krótkim odstępie czasu zdobyli trzy gole. W roli głównej wystąpił Spellanzon – skompletował dublet i dołożył asystę. Gdy Rekord prowadził 4:1 u siebie z beniaminkiem, wydawało się, że sprawa jest rozstrzygnięta. Nic bardziej mylnego! Świecianie nie spuścili głów i ich determinacja została nagrodzona. Najpierw Martin Dosa niefortunnie skierował piłkę do własnej bramki, następnie z rzutu karnego trafił Krzysztof Elsner, a wynik ustalił Davidson Silva. Rekord pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w lidze, ale dwa potknięcia z beniaminkami trudno uznać za powód do zadowolenia. Z kolei Futsal Świecie jest na fali – w trzech ostatnich meczach zdobył aż siedem punktów.
Bramki: Spellanzon 3’, 26’, Marek 26’, Dosa 27’ - Inacio 20’, Dosa 36’ (sam), Elsner 38’, Davidson Silva 39’
TEXOM EUROBUS PRZEMYŚL - BSF ABJ POWIAT BOCHNIA 7:0 (3:0)
Długo stawiał opór zespół BSF ABJ na trudnym terenie w Przemyślu. W 16. minucie Henrique Diniz otworzył wynik spotkania i był to sygnał do rozpoczęcia prawdziwego festiwalu bramek. Jeszcze przed przerwą do siatki trafili Danyil Abakshyn i Rostislav Semenchenko, dzięki czemu gospodarze schodzili na przerwę z trzybramkowym prowadzeniem. Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie – rozpędzeni zawodnicy Vanildo Neto dokładali kolejne trafienia. Texom Eurobus wykorzystał również grę rywali z lotnym bramkarzem, a efektownym uderzeniem z własnej połowy popisał się Krzysztof Iwanek. Ostatecznie przemyślanie wygrali pewnie aż 7:0. Dzięki temu, z dorobkiem dziewięciu punktów i najlepszym bilansem bramek spośród drużyn z takim samym dorobkiem, objęli prowadzenie w tabeli. Z kolei ekipa z Bochni zanotowała trzecią porażkę z rzędu.
Bramki: Diniz 16’, Abakshyn 19’, 23’, Semenchenko 20’, 30’, Iwanek 30’, Santos 32’
WIDZEW ŁÓDŹ - CONSTRACT LUBAWA 0:6 (0:5)
Constract od pierwszych minut świetnie ustawił sobie to spotkanie. Już w 4. minucie Bruno Cintra otworzył wynik, zmuszając widzewiaków do zmiany planu gry. Chwilę później wicemistrzowie Polski dokładali kolejne trafienia, a prawdziwym reżyserem ofensywy był Pedrinho. Brazylijczyk popisał się trzema asystami, a jego partnerzy sprawili, że do przerwy Constract prowadził już 5:0. Rozbity Widzew po zmianie stron starał się choćby o bramkę honorową, natomiast lubawianie nie forsowali już tempa. Jedyny gol w drugiej połowie padł po dość kuriozalnej sytuacji pod bramką łodzian, a do siatki trafił młody Łukasz Frankiewicz. Constract z kompletem dziewięciu punktów zajmuje obecnie drugie miejsce w tabeli. Z kolei zespół Marcina Stanisławskiego wciąż czeka na pierwsze ligowe zdobycze.
Bramki: Cintra 4’, 13’, Dener 7’, 18’, Pereira 16’, Frankiewicz 34’
RED DRAGONS PNIEWY - RUCH CHORZÓW 4:3 (2:1)
Przed tym spotkaniem oba zespoły miały na swoim koncie po jednym punkcie, więc zwycięstwo którejkolwiek drużyny oznaczało więcej spokoju przed przerwą reprezentacyjną. Lepiej rozpoczęli Red Dragons – dzięki dwóm trafieniom Victora Delgado prowadzili 2:0. Ruch odpowiedział jeszcze w pierwszej połowie, a wynik pozostawał otwarty. Tuż po przerwie gola dla gospodarzy zdobył Dominik Jankowski i zrobiło się 2:2. Chwilę później Aleksander Kozak ponownie wyprowadził pniewian na prowadzenie, lecz Michał Tkacz szybko wyrównał i końcówka zapowiadała ogromne emocje. Przy stanie 3:3 bramka Pawła Pstrusińskiego była mocno ostrzeliwana, ale goście długo nie potrafili znaleźć sposobu na golkipera Ruchu. Determinacja Czerwonych Smoków została jednak nagrodzona – na dziesięć sekund przed końcową syreną Kozak zdobył swoją drugą bramkę w meczu i zapewnił Red Dragons pierwsze zwycięstwo w sezonie.
Bramki: Delgado 6’, 12’, Kozak 24’, 40’ - Seget 14’, Jankowski 21’, Tkacz 30’
DREMAN EXLABESA OPOLE KOMPRACHCICE - JAXAN ŚLĄSK WROCŁAW 6:4 (3:1)
Świetne widowisko w Opolu! Już na początku spotkania gola zdobył dobrze dysponowany od początku sezonu Lion Ribeiro i JAXAN Śląsk objął prowadzenie. Radość wrocławian nie trwała jednak długo – Domingos Xavier i Vadym Ivanov odwrócili losy meczu, a kluczowy moment nastąpił w 18. minucie. Za faul przed polem karnym czerwoną kartkę zobaczył bramkarz gości Kamil Izbiański, co mocno skomplikowało sytuację przyjezdnych. Dreman Exlabesa szybko wykorzystał grę w przewadze i do przerwy prowadził 3:1. Po zmianie stron wynik podwyższył De Freitas, ale przy stanie 4:1 Śląsk przebudził się i systematycznie odrabiał straty, doprowadzając w końcu do remisu. Końcówka należała jednak do jednego zawodnika – De Freitasa. Brazylijczyk najpierw huknął z dystansu, a następnie popisał się efektownym strzałem z własnej połowy do pustej bramki, pieczętując zwycięstwo gospodarzy. Dreman notuje drugą wygraną z rzędu, natomiast JAXAN Śląsk wciąż czeka na pierwsze ligowe zwycięstwo.
Bramki: Xavier 15’, Ivanov 17’, Bugański 19’, De Freitas 23’, 37’, 39’ - Ribeiro 10’, 30’, Yelishev 27’, Witek 34’
PIAST GLIWICE - FC REITER TORUŃ
Mecz został przełożony.