Potwierdzili swoje utrzymanie

21.05.22Utworzono
/uploads/assets/4249/25.moks_lssslebork_top30_przestrzelski_-4.jpg
MOKS Słoneczny Stok Białystok, Clearex Chorzow oraz FC Reiter Toruń wygrali swoje spotkania w 29. kolejce STATSCORE Futsal Ekstraklasy. W pierwszych dwóch spotkaniach zwycięzcy potwierdzili, ze utrzymanie w lidze im się należało. W Toruniu zaś pożegnali kończącego karierę Marcina Mikołajewicza.

Po porażce Teamu Lębork z GI Malepszy Futsal Leszno gracze MOKS Słonecznego Stoku mogli zagrać z całkowitym spokojem. Co prawda białostoczanie i tak byli faworytem w starciu z AZS-em UG Futsal, ale wynik z piątkowego wieczoru sprawił, że nawet niespodziewana porażka nie pozbawi ich ligowego bytu w następnym sezonie.

A na taką po pierwszych minutach mogło się zapowiadać. Piłkę na własnej połowie stracił Cristian Neme, na bramkę natychmiastowo pomknął z nią Mikołaj Kreft i worek z bramkami momentalnie się otworzył. Zaraz potem swoje trafienie dołożył także Maciej Urtnowski i po dziesięciu minutach gry było już 0:2.

Gospodarze nie zdołali nawet wykorzystać gry w przewadze, gdy drugą żółtą kartkę otrzymał Urtnowski. AZS UG utrzymał prowadzenie do przerwy, ale już po niej MOKS zdołał w końcu złapac kontakt. A zrobił to niezawodny wiosną Helver Tachack, który popisał się płaskim, ale silnym strzałem zza pola karnego.

To sprawiło nam prawdziwe domino, w którym bramki padały jak na zawołanie. Dublet ustrzelił m.in. Cristan Neme, gdzie przy jednej z bramek również pokusił o ładne uderzenie z dalszej odległości. Trafiali także Grzegorz Makal oraz ponownie Tachack.

Kontakt próbował nawiązać jeszcze Dawid Lewczuk, ale w końcówce szanse te przekreśliła czerwona kartka Dominika Depty, a konsekwencji tego także i hat-trick, a jak się później okazało… nawet czteropak Cristiana Neme.

Tym samym MOKS Słoneczny Stok wygrał 7:3 i potwierdził, że STATSCORE Futsal Ekstraklasa mu się należała.


MOKS SŁONECZNY STOK BIAŁYSTOK – AZS UG FUTSAL 7:3 (0:2)

Bramki: Helver Tachack (22, 32), Cristian Neme (27, 28, 40, 40), Grzegorz Makal (31) – Mikołaj Kreft (6), Maciej Urtnowski (10), Dawid Lewczuk (33).


W sobotni wieczór w Toruniu mogliśmy być świadkami meczu wyjątkowego – ostatniego przed własną publicznością Marcina Mikołajewicza. Lider FC Reiter w wieku 39 lat postanowił bowiem zakończyć swoją bogatą karierę. Mimo to pivot z Grodu Kopernika miał jeszcze jedną rzecz do zrobienia – strzelić przynajmniej trzy bramki i przekroczyć barierę 250 trafień w karierze.

Zawodnicy Górnika Polkowice nie mieli jednak zamiaru być jedynie statystami, a święto w Toruniu spróbował popsuć Marcel Wolan, który został obsłużony świetnym podaniem z głębi pola od Dawida Białego. Na szczęście gospodarzy ci zdołali odrobić straty z nawiązką. Do remisu na raty doprowadził Jefferson, którego w polu karnym z lewej strony dobrze wypatrzył Marcin Mrówczyński, zaś na 2:1 gola samobójczego zdobył Rui Pinto – Portugalczyka z autu nastrzelił Daniel Gallego Garcia.

Mikołajewicz swój udział przy bramce zanotował przy trzecim trafieniu, choć tu miał jeszcze tylko asystę. Strzelcem został zaś Remigiusz Spychalski, który po zagraniu piłki dobrze pokazał się na pozycji do wystawienia piłki na strzał.

Po zmianie stron mieliśmy jednak podobny scenariusz. Najpierw w rolach głównych wystąpili Dawid Biały i Marcel Wolan – pierwszy strzelał, drugi asystował, a następnie odpowiedź jednego z Kolumbijczyków, Daniela Gallego.

Wynik na 5:3 ustalił natomiast Mrówczyński. FC Reiter Toruń zwyciężył, pozostał w grze o 5. miejsce, ale Marcin Mikołajewicz ma już tylko jedną szansę, aby zdobyć 250 bramek. Czy w Gdańsku się uda?


FC REITER TORUŃ – GÓRNIK POLKOWICE 5:3 (3:1)

Bramki: Jefferson (7), Rui Pinto (11 s.), Remigiusz Spychalski (17), Daniel Gallego (23), Marcin Mrówczyński (32) – Marcel Wolan (2), Dawid Biały (21), Rui Pinto (29).


Ze spokojem na trybunach kibice mogli oglądać również spotkanie w Brzegu. Tamtejszy Gredar Fit-Morning, podobnie jak i rywale z Chorzowa, miał już zapewnione utrzymanie i oba zespoły mogły bez większych konsekwencji zaprezentować to co mają najlepsze.

O wiele lepiej wychodziło to jednak przyjezdnym. Na 2:0 ładną akcję przeprowadzili Maciej Mizgajski z Przemysławem Dewuckim, którzy tym samym potwierdzili, że prowadzenie im się należało. Chwilę wcześniej kuriozalną bramkę puścił bowiem Szymon Konieczny. Po rzucie rożnym futsalówka odbiła się od Jose Pepo i mimo bardzo powolnego toczenia się w kierunku bramki, zdołała do niej wpaść między nogami golkipera brzeżan.

A jeśli ktoś miał jeszcze wątpliwości, co do gry chorzowian, to ci zaprezentowali prawdziwy popis po zmianie stron. Od 23. do 33. minuty bramki strzelali dwukrotnie Maciej Mizgajski oraz po jednym golu Sebastian Brocki, Krzysztof Salisz i Dominik Niemczyk.

Honorowego gola zdobył jeszcze Robert Babijczuk, ale to wszystko na co było stać brzeżan w ostatnim meczu przed własną publicznością. Clearex wygrał 7:1, awansował na 10. miejsce tabeli i wciąż może myśleć nawet o przeskoczeniu na 7. pozycję.  


GREDAR FIT-MORNING BRZEG – CLEAREX CHORZÓW 1:7 (0:2)

Bramki: Robert Babińczuk (36) – Szymon Konieczny (11 s.), Przemysław Dewucki (12), Maciej Mizgajski (23, 32), Sebastian Brocki (27), Krzysztof Salisz (28), Dominik Niemczyk (33).


Autor: Łukasz Leski

Fot. Damian Przestrzelski