Po pierwszej połowie pierwszego meczu Red Dragons przegrywały u siebie z Piastem 0:3. Zdołały zremisować 3:3, ale to gliwiczanie wciąż byli w lepszej sytuacji. W rewanżu pniewianie przegrywali 0:1, potem na kilkanaście sekund objęli prowadzenie 2:1, ale Piast wyrównał. I znów to Piast był bliżej pucharu.
I w końcu moment niecodzienny: po czerwonej kartce dla Patryka Hołego z Red Dragons, zespół Piasta gra w polu 4 na 3. I nie tylko nie strzela gola, ale traci - po świetnym zachowaniu Nukriego Chumburidze i atomowym strzale Piotra Błaszyka.
Piast wyrównuje, w dogrywce wycofuje bramkarza i męczy pniewian grą z przewagą jednego zawodnika w polu. Ale Czerwone Smoki nie pękają: docierają do rzutów karnych. A w nich w zespole Piasta zawodzą ci, na których wielkość Piasta się opiera: gola nie strzelają grający dyrektor sportowy Rafał Franz i najlepszy zawodnik, Brazylijczyk Rodrigo Dasaiev.
- Jest mi bardzo przykro - nie ukrywał po meczu Rafał Franz. - Zawsze dobrze jest grać o trofeum. Ale zrobiliśmy wszystko, aby... nie wygrać. W pierwszym meczu w Pniewach prowadziliśmy 3:0 i nie wygraliśmy. W rewanżu straciliśmy gola podczas gry w przewadze 4 na 3. Muszę teraz odpocząć... - wyznał Franz przed kamerami kanału Łączy nas piłka.
A pniewianie?
- Wierzyłem, bo jak bym nie wierzył, to byśmy nie wygrali - stwierdził po meczu bramkarz Red Dragons, Łukasz Błaszczyk. - Bardzo ważny moment nastąpił po czerwonej kartce dla Patryka. A karne? Szczerze mówiąc: nie przygotowywaliśmy się na nie. Nie wiedziałem, jak rywale strzelają.
I tak oto znów przekonaliśmy się, że w rozgrywkach pucharowych wszystko zdarzyć się może.
Droga Red Dragons Pniewy do Pucharu Polski:
1/16 finału: Podkowa Teqball Club Podkowa Leśna - 5:3
1/8 finału: Red Devils Chojnice - 6:2
Ćwierćfinał: Constract Lubawa - 5:2 po dogrywce
Półfinał: LSSS Team Lębork - 6:4 i 4:4
Finał: Piast Gliwice - 3:3 i 3:3 (4-2 w karnych)
Tekst: Krzysztof Dziedzic
Zdj. Red Dragons Pniewy