W starciu dwóch beniaminków trudno było wskazać faworyta. Teoretycznie wyżej wtabeli znajdował się Team Lębork, ale gospodarze z Komprachcic niejednokrotnie już w tym sezonie pokazali, że potrafią grać z o wiele lepszymi od siebie, jak równy z równym.

Przypuszczenia te przełożyły się także na parkiet, gdzie gra była bardzo wyrównana. Nawet gdy Dreman objął prowadzenie, momentalnie było 1:1.

I zapewne przy takim wyniku obie drużyny schodziłyby do szatni, gdyby nie wracający po meczach reprezentacji, Mateusz Madziąg, który na 24 sekundy przed końcową syreną dał lęborczanom jednobramkową przewagę.

Przerwa niewiele wpłynęła na przebieg spotkania, choć po statystykach widać było, że to Dreman częściej gościł pod bramką rywala, co też zmusiło kilka razy Rafała Łapigrowskiego do odważnych interwencji.

Dobra postawa bramkarza lęborczan nie poszła na marne. Jego koledzy wynagrodzili ciężką pracę swojego bramkarza i za sprawą trafienia Andre Luiza podwyższyli rezultat spotkania.

Przyjezdni próbowali jeszcze gry z wycofanym bramkarzem, ale przyniosło to odwrotny, niż pożądany efekt. Bo choć Krzysztof Elsner zdobył bramkę, to była ona jedynie odpowiedzią na drugie trafienie Mateusza Madziąga.

Ostatecznie gola zdobył jeszcze Nuno Chuva, dając kolejny argument, aby to jego bramka została wybrana tą najładniejszą w sezonie, ale na zdobycz punktową się to nie przełożyło. Team Lębork zwyciężył 4:3 i może być już pewny utrzymania. Przeciwnie do Dremana, którego sytuacja robi się coraz bardziej skomplikowana.

DREMAN OPOLE KOMPRACHCICE – TEAM LĘBORK 3:4 (1:2)

Bramki: Vadym Ivanov (10), Krzysztof Elsner (38), Nuno Chuva (40) – Michał Choszcz (11), Mateusz Madziąg (20, 38), Andre Luiz (32).

Autor: Łukasz Leski

Fot. Dreman Opole Komprachcice