- Zależy nam przede wszystkim na dobrym stracie. Mamy świadomość, że zwycięstwo może ustawić nas na kolejne spotkania, ale też o sile rywala. Wiadomo jest to nasz debiut w STATSCORE Futsal Ekstraklasie, więc dla części chłopaków jest to nowa rzecz, ale myślę, że kibice, ich doping pomogą nam w osiągnięciu dobrego wyniku – mówił przed meczem trener Legii, Paweł Juchniewicz.
- Pierwszy mecz z beniaminkiem zawsze jest trudny. Ma on wtedy większą motywację, determinację, tu dodatkowo kibiców. My sami sprawiliśmy niespodziankę w swoim pierwszym meczu, wygrywając z Clearexem 2:1, ale dziś będziemy dążyć do tego, aby niespodzianki nie było. Jesteśmy mocniejsi kadrowo, mamy wyrównany zespól, doszli do nas zwodnicy, którzy podnieśli jakość i konkurencję w drużynie, ale liga teraz to zweryfikuje czy były to ruchy trafione i od dzisiejszego meczu będziemy mądrzejsi – ocenił Tomasz Trznadel, szkoleniowiec GI Malepszy.
Początek spotkania był bardzo spokojny. Obie drużyny grały ostrożnie, z lekkim wskazaniem na GI Malepszy Futsal Leszno, gdzie widać było większą pewność siebie, co pokazywały również statystyki. Po dziesięciu minutach gry leszczynianie w oddanych strzałach prowadzili 9:6.
Wynik otworzyć próbował nawet golkiper Legii, Tomasz Warszawski, który po jednej z akcji gości przechwycił piłkę, rzucił ją sobie pod nogi i ruszył na bramkę Noela Charriera. Powtórki z meczu Polska – Brazylia jednak nie było. Warszawski nie powtórzył wyczynu Bartłomieja Nawrata, choć trzeba przyznać, że narobił sporo strachu w szeregach przyjezdnych.
Groźnie uderzał także Michał Szymczak po dośrodkowaniu Mariusza Milewskiego, ale w tym starciu górą był po raz kolejny Charrier.
Na pierwszego gola musieliśmy zatem czekać do drugiej połowy. Tuż po zmianie stron zza pola karnego huknął jak z armaty Milewski czym dał swojej drużynie jednobramkowe potwierdzenie. Dla Legionisty była to pierwsza bramka na ekstraklasowych parkietach od 25 maja 2019 roku!
Dla samej Legii zaś nieostatnie w tym spotkaniu. W 27. minucie piłkę w kierunku braki ponownie zagrał Milewski, a do siatki z bliskiej odległości wbił ją Michał Knajdrowski.
Świetnie odpowiedzieć mógł Hubert Olszak, ale w sytuacji sam na sam fatalnie przestrzelił obok bramki. Swoich sił próbował również Jakub Kąkol, ale i jego strzał z dalszej odległości nie był w stanie zaskoczyć Warszawskiego.
Wydawało się, że uda się w końcu Piotrowi Pietruszko z rzutu karnego, ale to ewidentnie nie był dzień przyjezdnych. Piłka po strzale Pietruszki poszła wysoko nad poprzeczką i na tablicy wyników wciąż mieliśmy 2:0.
Stan ten jednak utrzymał się do 35. minuty, bo też piłka wtedy trafiła ponownie pod nogi Milewskiego. Kapitan warszawian minął zgrabnie Noela Charriera i kierując futsalówkę do pustej siatki zdobył swoją drugą bramkę w tym spotkaniu.
Leszczynianie w tej sytuacji nie mieli nic do stracenia. Rzucili wszystko na jedną szalę i wycofując bramkarza postawili na grę w przewadze. To im się dosyć szybko opłaciło – piłka wędrując jak po sznurku trafiła do Kąkola, a ten skierował ją do bramki, przywracając swojej drużynie nadzieję na korzystny wynik.
Ta jednak szybko prysła. Pustą bramkę wykorzystał nie kto inny jak Milewski i mieliśmy 4:1.
LEGIA FUTSAL WARSZAWA –GI MALEPSZY FUTSAL LESZNO 4:1 (0:0)
Bramki: Mariusz Milewski (21, 35, 37), Michał Knajdrowski (27) – Jakub Kąkol (36).
LEGIA: Warszawski (Taradejna, Casillas) – Grzyb, Turkowyd, Och, Jarosz, Milewski, Szafrański, Gliński, Olczak, Knajdrowski, Szymczak, Tarnowski.
GI MALEPSZY: Charrier (Jarożek) – Niedźwiedzki, Solecki, Douglas, Maciejewski, Olszak, Kąkol, Molicki, Konopacki, Lisowski, Pietruszko, Siecla, Wojciechowski.
Autor: Łukasz Leski
Fot. Legia Futsal