Niegroźny falstart Tygrysów

10.01.24Utworzono
/uploads/assets/5546/417144450_870155385109906_7334752215991205952_n.jpg
Zawodnicy Dremana oraz FC Reiter Toruń zafundowali arcyciekawy pojedynek w ramach 17.kolejki FOGO Futsal Ekstraklasy. W pierwszej połowie obie drużyny miał zmienne nastroje, bo o ile goście rozpoczęli z wysokiego „C” to do szatni schodzili ze stratą.

Kadra Torunia przyjechała do Opola uszczuplona o dwóch zawodników, którzy musieli pauzować. Trener Kameko nie mógł skorzystać z Krzysztofa Elsnera i Bartosza Przypisa. Zespół osłabiony był tylko na papierze, bo wynik nie odzwierciedlał tego. Piorunujący początek to zbyt skromne określenie. Praktycznie drugie tego meczu dało prowadzenie gościom. Pierwszy strzał zdążył odbić Lach, ale Kacper Machałowski świetnie dobił. To nie koniec! Zaledwie kilka sekund później Machałowski był bohaterem. Tym razem asystował Kacprowi Zboralskiemu. Akcja nie miałaby w ogóle miejsca, gdyby nie błąd gospodarzy. Z boiska na chwilę musiał zejść Lach, który po niefortunnej interwencji i uderzeniu w słupek potrzebował interwencji medycznej.

 

Równie szybko jak padały bramki, za odrabianie wzięli się gospodarze. Pomiędzy słupki trafił Waldemar Sobota, który uwolnił się spod opieki rywala. To jego kolejny dobry mecz, po pojedynku w Lesznie. Na szczęście dla opolan, do bramki wrócił Lach, a spotkanie nabrało rumieńców. Do wyrównania doprowadził Deyvisson. Najlepszą odpowiedzią jest oczywiście atak, a najlepiej to skuteczny. Pablo Rodriguez ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie.

 

Początkowo niegroźna sytuacja Bryana Paryr, przerodziła się w groźne rozegranie akcji, które mogło przynieść upragniony remis. W przedostatniej minucie zakotłowało się w polu karnym torunian. Wydawało się, że w idealnej pozycji znajdował się Skała, ale czujny był Kamil Naparło. Dobijał jeszcze Bugański, ale defensywa gości wciąż dzielnie się broniła, wybijając piłkę na środek boiska. Tam nabiegał Deyvisson i oddał daleki, ale celny strzał. Gdy inni myślami byli już w szatni, to Waldemar Sobota pokazał co to znaczy walka do końca.

 

Wynik powinien zmienić się w 27. minucie, gdy dwóch sytuacji nie wykorzystał Zboralski. Najpierw przejął piłkę od rywali i nie trafił w sytuacji sam na sam z Lachem, a później obił tylko słupek. Rezultat na tablicy zmienił się za to około 60 sekund później po akcji Deyvissona.

 

Waldemar Sobota jest w bardzo dobrej formie na start rundy wiosennej, co pokazuje na parkiecie. W 32. minucie podwyższył swój dorobek. Byłemu piłkarzowi dzisiaj nic nie sprawiało problemu. Czy to piłka trudna, czy łatwa, z każdej sytuacji wychodził zwycięsko.

 

Gra z lotnym bramkarzem dla torunian tym razem okazała się bardzo ryzykowna. Piłkę na swojej połowie przejął Deyvisson, kierując ją do pustej bramki. Dla kapitana Dremana to czwarty, dzisiaj zdobyty gol. Na zakończenie meczu, celnością popisał się również Vadym Ivanov powiększając przewagę do pięciu bramek.


DREMAN OPOLE KOMPRACHCICE – FC REITER TORUŃ 8:3 (4:3)

Bramki: Waldemar Sobota 2, 20, 32, Deyvisson 5, 19, 28, 36, Vadym Ivanov 39 - Kacper Machałowski 1, Kacper Zboralski 1, Pablo Rodriguez 5


Fot. Marek Papież