Remis w Chojnicach, AZS UŚ ponownie wygrywa

07.10.18Utworzono
/uploads/assets/1322/reddd.jpg
To była prawdziwa niedziela z futsalem. Najpierw wielki wynik osiągnął Rekord, a wieczorem wiele się działo na krajowych parkietach. Może nie było tak spektakularnie jak na Łotwie, ale kibice na halach w Chojnicach i Katowicach na pewno się nie nudzili.

 

Katowiczanie przystąpili do niedzielnego spotkania z postanowieniem wygrania pierwszego meczu w tym sezonie przed własną publicznością. Cel udało się zrealizować, wynik pokazuje, że było to łatwe dla gospodarzy przetarcie, ale może być to trochę mylący obraz. Pierwsza połowa ułożyła się jednak dla akademików fantastycznie. Po pierwszych niemrawych i spokojnych minutach sygnał do ataków dał Robert Gładczak. Wpisał się na listę strzelców w siódmej minucie przytomnie zachowując się w sytuacji podbramkowej. Następnie chwalony za występ w Gdańsku Adam Jonczyk wykorzystał rzut karny, a ostatnich sekundach pierwszej połowy trafił Krzysztof Piskorz, który zresztą na listę strzelców mógł wpisać się już dużo wcześniej.

 

 

W drugiej połowie Piskorz był już skuteczniejszy, choć miał jeszcze kolejne sytuacje i jego dorobek mógł być jeszcze okazalszy. Strzelanie po przerwie rozpoczął jednak Jonczyk, a później jeszcze dwie bramki Piskorza przedzielił gol Michała Dubiela, który popisał się precyzyjną podcinką. Goście? Odpowiedzieli dwiema bramkami, ale nie wpłynęły one na ostateczny los meczu. Najpierw trafił Mateusz Lisowski, a w przedostatniej minucie Michał Osypiuk. Goście opuszczali Śląsk w minorowych nastrojach. Zamykają ligową tabelę nadal czekając na pierwsze punkty, na dodatek muszą popracować nad skutecznością, bo sytuacji w Katowicach nie brakowało...

 

 

AZS UŚ Katowice – MOKS Słoneczny Stok Białystok 7:2

Bramki: Piskorz (20, 28, 38), Jonczyk (12, 24), Gładczak (7), Dubiel (33) – Lisowski (32), Osypiuk (39)

 

 

Dziesięć bramek oglądali kibice w Chojnicach. Obie drużyny w tym sezonie fundują swoim kibicom huśtawkę nastrojów, podobnie było w niedzielnym spotkaniu. Wszystko rozpoczęło się bardzo dobrze dla gospodarzy – po akcji i wykończeniu Przemysława Laskowskiego i rzucie rożnym, który spożytkował Burdiuh prowadzili 2:0. Goście jednak do takich (a nawet gorszych) sytuacji na parkiecie są przyzwyczajeni. Na przerwę schodzili z jednobramkową zaliczką. Najpierw do wyrównania doprowadzili Bernardo Appletona (samobój) i Jakub Domżalski, a prowadzenie gdańszczanom dał Michał Horbacz.

 

 

Druga połowa, jeżeli chodzi o emocje, nie odbiegała od pierwszej. Szybko wyrównał precyzyjnym uderzeniem Laskowski, który po chwili w dużo dogodniejszej sytuacji trafił tylko w spojenie słupka z poprzeczką. Jak odpowiadają na takie zagrożenie gdańszczanie? W typowy dla siebie sposób, bramką. Mateusz Osiński radował się w 25. minucie, ale gospodarze nie rezygnowali. Vitaliy Kolesnik doprowadził do remisu po rzucie wolnym, ale po kolejnej minucie AZS UG ponownie prowadził. Tym razem Mikołaj Kreft popisał się precyzyjnym i efektownym strzałem. W końcówce jednak prowadzenie gościom wymknęło się z rąk. Najpierw dwóch przedłużonych rzutów karnych nie wykorzystał Kreft, a następnie Bernardo Appleton trafił już do właściwej siatki.

 

 

Red Devils Chojnice – AZS UG Gdańsk 5:5

Bramki: Laskowski (3, 21), Burdiuh (8), Kolesnik (30), Bernardo Appleton (38) – Domżalski (14), Horbacz (17), Osiński (25), Kreft (31), Bernardo Appleton (samobój - 12)